Ułamek ścigał się na żużlu w sezonach 1993-2018. W latach świetności należał do grona czołowych polskich zawodników. Był stałym uczestnikiem Grand Prix, ale w całym cyklu niewiele osiągnął. 17 października 2009 roku stanął jednak na trzecim stopniu podium w Bydgoszczy. W klasyfikacji generalnej zajął dopiero 12. miejsce i pożegnał się z cyklem. Później powoli spuszczał z tonu. W ostatnich latach kariery ścigał się na każdym możliwym poziomie rozgrywkowym. Zawodnicy cenią Ułamka Praca dla Cellfast Wilków nie jest pierwszym zajęciem trenerskim Ułamka. Wcześniej pomagał indywidualnie zawodnikom, m.in. Matejowi Zagarowi, Lukasowi Fienhage, Oskarowi Polisowi oraz Mateuszowi Dulowi. - I ci zawodnicy przy nim robili postępy. Poprawili technikę startu. Było to widać - mówi nam Paweł Racibor, który jako dziennikarz współpracował z Ułamkiem. Obecnie jest menedżerem Jakuba Jamroga.- Sebastian doradzał wielu zawodnikom. Jak byłem na meczu ligi czeskiej, to zawodnicy sami podchodzili do niego. Praca w Krośnie była dla niego nowym wyzwaniem. Widziałem na zdjęciach publikowanych przez klub, że się angażował i brał udział w zajęciach z zawodnikami. Biorąc odpowiedzialność za pracę z młodzieżą otworzył nowy etap w karierze trenerskiej - dodaje. Trener - ta praca wymaga poświęceń Głównym powodem zmniejszenia aktywności Ułamka była firma przewozowa, którą były żużlowiec prowadzi razem z bratem. Odległość dzieląca Krosno od Częstochowy utrudniała ułożenie grafika. - Jest bardzo młody jak na menedżera czy szkoleniowca. Jeszcze będzie miał szansę, musi tylko poukładać sprawy z firmą. Teraz jest to pewnie jego główne źródło dochodu i utrzymania rodziny. Pracując jako trener, musisz zmienić całe swoje życie. Trzeba się poświęcić i nawet zamieszkać w innym mieście. Janusz Stachyra ma bliżej z Rzeszowa. Krośnianie musieli szybko szukać, bo mają sporo pracy - komentuje Racibor.- Pracy trenerskiej trzeba się poświęcić w 100 procentach. Zwłaszcza, jak wejdzie się w wir wymiany trenerów, czego jesteśmy świadkami w żużlu. Czasami trzeba pracować w klubach na obczyźnie, czyli tak jak było w Krośnie. Myślę, że marzeniem i celem Sebastiana była praca w sztabie szkoleniowym Włókniarza. Z tego co wiem, na razie takiej propozycji nie dostał. Musi czekać, choć samo czekanie nic nie daje. Wcześniej interesował się nim klub z Gdańska - kontynuuje nasz rozmówca. Ułamek musi odpowiedzieć sobie na ważne pytanie Zawodnicy po zakończeniu swoich karier mają różne pomysły na dalsze życie. Niektórzy nie chcą rezygnować z żużla i pozostają przy tej dyscyplinie sportu jako trenerzy lub mechanicy. Inni postanawiają odciąć się od środowiska i zająć się czymś zupełnie innym. Wskazać tutaj można choćby Wiesława Jagusia. - Jeżeli Sebastian w przyszłości nie będzie mógł pogodzić pracy trenerskiej z prowadzeniem firmy, to może być mu ciężko znaleźć klub - uważa Racibor.A dlaczego? - Bo każdy wymaga od trenera poświęcenia - zaznacza. - W większości przypadków szkoleniowcy pracują w klubach z miast, z których nie pochodzą. Trzeba położyć na bok wszystkie inne sprawy i nawet przez cały tydzień przebywać na stadionie, by przygotować tor. Pewnie to zadecydowało. Za przykład mogę wskazać Janusza Ślączkę. Jest z Rzeszowa i ma kawałek do pracy w Grudziądzu. W sezonie siedzi tam praktycznie cały czas i pilnuje wszystkich spraw. Inaczej się nie da. Skoro odpowiadasz za wynik, to niestety nie możesz pracować z doskoku - podsumowuje menedżer.