Piotr Pawlicki to wciąż łakomy kąsek na giełdzie transferowej. Najbardziej starały się o niego kluby z Zielonej Góry i Torunia. Nie brakło także zapytania z rodzimego klubu z Leszna. Tu jednak obyło się bez żadnego zaskoczenia i wychowanek nie wrócił do macierzy. To byłby zaskakujący powrót. Był materiałem na mistrza, a zaraz stuknie mu "30" Były mistrz świata juniorów to wielki talent. Wróżono mu bogatą karierę, lecz Polak nie spełnił tych oczekiwań. Eksperci i trenerzy mówią, że to technicznie jeden z najlepszych zawodników na świecie. Problem jest z rozumieniem sprzętu. To jest właśnie klucz do sukcesu w sporcie motorowym. Pawlicki w pewnym momencie dostał kilka mocnych kopniaków od życia. W porę wziął się w garść i wiele wskazywało na to, iż wyprowadzi swoją ścieżkę sportową na prostą. Nagle nastąpiła nieoczekiwana zapaść. Od trzech lat prezentuje się bardzo słabo. Nie pomogło nawet wyjście z własnej strefy komfortu, czyli rozstanie z macierzystym klubem. Mógł wrócić do domu. Kasa wzięła górę Co ciekawie działacze z Leszna proponowali Piotrowi powrót zaledwie po roku przerwy. Zawodnik nie miał jednak ochoty wracać tak szybko. Nie po to odchodził, by ponownie złapać wiatr w żagle, żeby tak szybko wrócić z podkulonym ogonem. Z pewnością rozchodziło się także o finanse. W Zielonej Górze podpisał kontrakt życia. Zainkasował ponad milion złotych za podpis i dodatkowo otrzyma 10 tysięcy złotych za każdy zdobyty punky. - Był taki temat i mówię o tym otwarcie. Było zapytanie z Unii Leszno na temat ewentualnego powrotu. Pogadaliśmy trochę z zarządem i właściwie na tym się skończyło. Tak to po prostu wygląda. W sezonie wszystko szybko się dzieje. Prowadzi się różne rozmowy i czasem jest ich sporo. Dokonałem innego wyboru - przyznał Pawlicki w rozmowie z TŻ. Mówią, że dwóch Pawlickich w drużynie, to o jednego za dużo Beniaminek z Zielonej Góry oparł zespół o zawodników pochodzących właśnie z Leszna i okolic. Jarosław Hampel i bracia Pawliccy mają za zadanie utrzymać klub w PGE Ekstralidze. Piotr oraz Przemysław pojadą w tych samych barwach w polskiej lidze po 9 latach przerwy. - Obecność brata mocno zaważyła na moim wyborze, ale oczywiście to nie było decydujące. Bardzo lubię tor w Zielonej Górze to jest równie ważne, ale nie ma co ukrywać, po co zostałem zakontraktowany w Falubazie. Jestem tu jednym z podstawowych zawodników i to też jest dla mnie bardzo ważne i motywujące. Buduje mnie to jako zawodnika. Na pewno się cieszę, że jestem w Falubazie. Za żadne skarby nie zmieniłbym teraz tej decyzji - tłumaczy.