Węgrzy mają obecnie dwa ośrodki żużlowe. Za chwilę zostanie im jednak tylko Debreczyn. Za półtora tygodnia mają zostać rozegrane ostatnie zawody na torze w Nagyhalasz. To kapitalny obiekt, zapewniający mnóstwo ścieżek do walki i aż przykro się robi na myśl o tym, że ma zostać zamknięty. Wiele wskazuje na to, że od tej decyzji nie ma już jednak odwrotu. A Nagyhalasz od lat organizowało wiele znanych, europejskich imprez. To potężna strata. Gdy redakcja Interii była obecna na majowym turnieju SEC Challenge w Nagyhalasz właśnie, zostało miejscowym działaczom zadane pytanie o to, czy prawdziwa jest informacja o likwidacji toru. Nikt nie odpowiedział wprost, ale nikt też nie zaprzeczył. Liczyliśmy, że to wszystko okaże się nieprawdą. Tymczasem mamy końcówkę sierpnia i rzeczywiście wygląda na to, że żużel w Nagyhalasz za chwilę przejdzie do historii. 2 września mają się tam odbyć eliminacje mistrzostw Europy par. I to by było na tyle. Zostaną z jednym torem. A kiedyś mieli gwiazdy Węgrzy znajdą się za moment w fatalnym położeniu, jeśli chodzi o ośrodki żużlowe. Zostanie im tylko tor w Debreczynie, gdzie co prawda jest bardzo dużo imprez w ciągu całego sezonu, ale tak czy inaczej to stanowczo za mało, by rozwijać żużel w tym kraju. Czasem słychać pogłoski o możliwym powrocie żużla do Gyuli, ale tych informacji nigdzie jeszcze nie udało się potwierdzić, więc traktujmy je jako plotki. Na ten moment Węgrzy zostają tylko z Debreczynem. Sami zawodnicy na Węgrzech także prezentują bardzo marny poziom. Jest ich raptem kilku, może kilkunastu i praktycznie żaden nie jest w stanie rywalizować w żadnych poważniejszych zawodach. A przypomnijmy, że w latach 90-tych Węgrzy byli naprawdę bardzo mocni w tym sporcie. Mieli plejadę świetnych zawodników, ze słynnym Zoltanem Adorjanem na czele. Likwidacja torów i brak zainteresowania młodych ludzi - te czynniki spowodowały jednak, że obecnie żużel na Węgrzech jest dosłownie na krawędzi.