Jeszcze jakiś czas temu w klubie z Zielonej Góry przekonywano nas, że drużyna będzie funkcjonowała pod nazwą Falubaz, że toczą się rozmowy z właścicielem przedsiębiorstwa o tej samej nazwie w sprawie zgody na korzystanie z nazwy. Byłemu prezesowi Falubazu jest smutno Teraz słyszymy, że nazwa ZKŻ, która pojawiła się w komunikacie GKSŻ jest nazwą roboczą, tymczasową, ale cała sprawa wygląda co najmniej słabo. - Taki poważny klub z 70-letnią tradycją, a nazwa robocza. To nie jest poważne - mówi nam Robert Dowhan, były prezes Falubazu, a obecnie mniejszościowy udziałowiec. - Kiedyś firma Falubaz chciała nam dać prawo do nazwy, ale tylko do celów sportowych. Ówczesny prezes Adam Goliński odrzucił ofertę, bo uważał, że na drodze sądowej ugra więcej. Ja byłem za ugodą, ale to był czas, gdy moje wpływy w klubie malały - wyjaśnia Dowhan. Klub nie ma mocnej karty przetargowej w rozmowach z firmą Falubaz Obecnie uzyskanie ugody już nie będzie takie łatwe. Firma Falubaz wygrała w Trybunale w Alicante prawo do znaku towarowego i w tej chwili klub ma kiepską sytuację przetargową. W zasadzie jest w roli petenta. - Ja to ubolewam nad tym co się dzieje, bo nie tylko nie ma Falubazu, ale nie ma też sponsora. Mówię o poważnym sponsorze w nazwie. Jak zaczynałem, to też był ZKŻ, ale to był ZKŻ Kronopol, a teraz jest sam ZKŻ - precyzuje Dowhan. Swoją drogą ciekawe, co dalej wydarzy się w tej sprawie i czy klub przekona firmę Falubaz by pozwolił jej korzystać z nazwy. Inna sprawa, że kibice, bez względu na wszystko, będą dopingować Falubaz. Już to zapowiedzieli. Dodali, że nie wyrzucą klubowych szalików do kosza tylko z tego powodu, że zmieniła się nazwa. Zobacz również: Mocne oskarżenie byłego prezesa. Miliony za zmianę menadżera?