Mateusz Wróblewski, INTERIA: Pana występ we Wrocławiu co prawda nie był powalający, ale było widać prędkość w motocyklach, której nie potrafił pan przełożyć na zdobycz punktową. Ma pan takie same odczucia? Jan Kvech, (jeszcze) zawodnik Falubazu Zielona Góra: - Dokładnie tak. Czułem się bardzo dobrze na motocyklu. Szkoda, bo przez cały wieczór męczyłem się ze sprzęgłem, miałem jakieś problemy. Nie mogłem wyjechać dobrze ze startu. Musimy przejrzeć ekwipunek i znaleźć źródło perturbacji. Ale z samej prędkości był pan zadowolony? - Oczywiście. Od razu po starcie mój motocykl się napędzał, brakowało tylko wyjść spod taśmy. W Grand Prix trudno jednak przeskoczyć z czwartego miejsca na pierwsze. Były próby podjęcia walki, nawet jakieś mijanki, ale to trochę za mało. Co czuje się po takich zawodach, kiedy motocykl na trasie pracuje dobrze, ale nie można wyjść dobrze ze startu? To bardziej sportowa złość, że nie wyszło czy zadowolenie, że coś jest dobrze dopracowane? - Na siebie jestem zły. Wiem, że wszystko działało tak, jak miało - oprócz sprzęgła. Żużel. Falubaz zrobił z Kvecha ofiarę i odstawił od składu. Czech widzi kontrowersyjną sytuację inaczej Muszę wrócić do wydarzeń z meczu Falubaz Zielona Góra - Motor Lublin. Zielonogórzanie zrobili z pana ofiarę, a całą sytuację w parku maszyn przedstawiono, jakoby odmówił pan jazdy. Jak wyglądała sytuacja z pana perspektywy? - Już do tego nie chcę wracać. Media różnie przerabiają dane sytuacje. Dałem już wywiad jednemu portalowi związany z tym zajściem, a nadal różnie się to przerabia. Muszę dopytać. Była niechęć do jazdy czy jej nie było? - Oczywiście, że nie. Mówiłem, że chętnie pojadę, już nawet zakładałem ochraniacze, ale zapytałem czy to będzie dobre dla zespołu, bo nie jechałem ani próby toru ani żadnego wyścigu wcześniej, a to była druga część spotkania. Mieliśmy dużą stratę i musieliśmy ją odrabiać. Nie mogę powiedzieć, że nie pojechałbym, bo przecież bym pojechał. Brak jazdy byłby niemądry, bo przecież pieniądze zgarniacie za punkty z toru. - No tak, więc to w ogóle zostało dziwnie i źle przedstawione. Żużel. Jan Kvech rozstanie się z Falubazem. Zmiana klubu jest pewna Czy to, że Falubaz postawił na Michałą Curzytka oznacza, że pana już w tym zespole nie ma? - Szkoda, bo mogły to być ostatnie mecze, które pojechałem w tym sezonie z Falubazem. Przykro mi, bo robiłem wszystko co mogłem i przez cały sezon. Szkoda, że nie mogę pojechać w najważniejszych meczach PGE Ekstraligi. Zostały mi rundy Grand Prix w ostatnim miesiącu i liga angielska. Będę miał 2, może 3 imprezy w tygodniu, więc mam co robić. Zna pan swojego pracodawcę na przyszły sezon, czy jeszcze nie? - Nie, na ten moment nie, ale faktycznie to już ten okres, kiedy toczą się rozmowy kontraktowe. Rozmawiam z różnymi klubami, choć nic do tej pory nie podpisałem. Będzie to PGE Ekstraliga czy Metalkas 2. Ekstraliga? - Chciałbym zostać w najlepszej lidze świata. Czuję, że w tym sezonie zebrałem dużo doświadczenia. Chciałbym to wykorzystać i spróbować to zużytkować.