Dariusz Ostafiński, Interia: Zanim podjęto decyzję o powrocie Rosjan z polskim paszportem do ligi, powiedział nam pan, że w przypadku innego rozstrzygnięcia Apator mógłby nie pojechać, że nie zniósłby pan drugiego z rzędu ustawienia ligi przy zielonym stoliku. Adam Krużyński, członek rady nadzorczej For Nature Solutions Apatora Toruń: Pojechalibyśmy, ale musielibyśmy zweryfikować swoje plany. Proszę też zrozumieć moje rozgoryczenie. Dwa lata temu zatrudniliśmy Emila Sajfutdinowa i Patryka Dudka, żeby walczyć o medale. Rok temu Emila nie było, bo PZM zablokował starty Rosjan w związku z wojną w Ukrainie. Gdyby w tym roku Emil nie mógł wrócić, to znów mielibyśmy inne cele. Na pewno nie marzylibyśmy o medalu. Swoją drogą i tak nie będzie łatwo, bo Sparta, Motor i Włókniarz są mocniejsze niż rok temu. Kulisy odejścia Jacka Holdera z Apatora A mieliście plan B na wypadek, gdyby Sajfutdinow dalej nie mógł startować? - Byliśmy na to gotowi. Zespół wyglądałby inaczej. Planowaliśmy dwie zmiany. Byłoby dwóch innych zawodników. Myślelibyśmy o spokojnym przejechaniu ligi. Jack Holder był w tym planie B? - Nie chciałbym mówić o szczegółach, choć w przypadku Jacka mogę powiedzieć, że jego odejście było przesądzone już w trakcie sezonu. On sam od jakiegoś momentu wiedział, że w Toruniu nie zostanie. Dostał bardzo atrakcyjną propozycję, która odbiegała od naszych standardów. Trudno byłoby go nam utrzymać. Nawet jakbyśmy tego bardzo chcieli. Zaraz, zaraz, przecież Jack Holder wylądował w Motorze, gdy z tego klubu uciekło dwóch zawodników i szukano naprędce kogoś, kto ich zastąpi. To się działo na finiszu rozgrywek, a nie w trakcie sezonu. - To nie była jedyna propozycja dla Jacka. Miał inne, też atrakcyjne. Motor wygrał, bo okazał się jeszcze lepszą finansową opcją, ale my nie byliśmy w stanie przebić już tej wcześniejszej oferty innego klubu. To, co się dzieje z Apatorem? Nie macie milionów? - Po prostu Apator nie płaci tak dużo, jak inni. I to zarówno gwiazdom, jak i zawodnikom drugiej linii. W ostatnim oknie gwiazdy kasowały milion za podpis i 10 tysięcy za punkt. Chce pan powiedzieć, że wy tyle nie płaciliście? - My nie mamy żadnego milionowego kontraktu. To jest do sprawdzenia w Ekstralidze. Podpisy mamy najniższe w lidze. U nas nie ma umów, o których donosiły media, czyli takich na 1,1 czy 1,2 miliona za podpis. Adam Krużyński o powrocie Rosjan do polskiej ligi Rozumiem, że pan jest zadowolony z tego, że PZM zapalił zielone światło dla Rosjan z polskim paszportem, że mogą oni wrócić do ligi. - Jest to dobre rozwiązanie, zgodne z prawem. Ja wiem, że my stosujemy prawo wtedy, kiedy jest to dla nas wygodne, ale nie możemy udawać, że nie wiemy, że ktoś kiedyś dostał paszport. Nie można tych ludzi sekować, traktować inaczej. Każdy może mieć swój pogląd na temat Rosjan, ale ostracyzm na obywatelach Rosji, którzy stali się obywatelami innych krajów, którzy w nich żyją, jest nieuzasadniony. Sportowo, biznesowo i tak zwyczajnie po ludzku. Życzyłbym sobie bardziej obiektywnego podejścia w tej sprawie. A nie boi się pan, że dojdzie do tragedii. Ludzie w związku z wojną różnie reagują na Rosjan. Kibice Apatora pewnie szaleją za Sajfutdinowem, ale co z innymi? - To jest wyolbrzymianie sytuacji. Mówimy o szowinizmie i nacjonalizmie. To są zjawiska, które nie ograniczają się do stadionów. Poza nimi też może się coś zdarzyć. Dwa lata temu każdy z jeżdżących w Polsce Rosjan miał sympatię naszych kibiców. Nie twierdzę, że nic się nie zmieniło, ale nie zachowujmy się tak, jakby ci ludzie stali z bronią pod Donieckiem. Zacznijmy myśleć zdroworozsądkowo, użyjmy tych ludzi, aby małymi kroczkami zmieniać poglądy Rosjan. 90 procent z nich myśli, że zostali zaatakowani i bronią ojczyzny. Tego nie zmienimy. Jednak jest te 10 procent, które może być alternatywą. Ja nie jestem za dopuszczeniem Rosjan do ważnych imprez i do tego, żeby startowali pod flagą Rosji. Nie jestem też za tym, żeby ci ludzie mogli eksponować hasła i propagowali prowojenne teksty. Bądźmy też jednak w tym co robimy rozsądni. Najważniejsze jest prawo, a to stanowi, że Rosjanom, którzy stali się obywatelami Polski, musimy pozwolić na start. Rok temu Sajfutdinow, obywatel Polski, nie mógł startować. Będzie się domagał odszkodowania? - Nie będzie o nie występował. On ma świadomość tego, co się wydarzyło i dlaczego była taka, nie inna decyzja. Oni, mam na myśli innych jeżdżących Rosjan także, posypali głowę popiołem. Dla nich ten poprzedni rok też był traumę. Nie wolno oczywiście porównywać ich sytuacji z tym, co wydarzyło się w Ukrainie, bo tego nie da się porównać i zapewniam, że ja ważę to inaczej. Patrząc jednak na postawę Emila i to, z jakim spokojem przyjął to wszystko i czekał na zmiany, mam pewność, że tu nie będzie przykrych niespodzianek. Działacz Apatora nie zgadza się na to, by Tarasienko jeździł jako Polak A co pan myśli o 3-letniej karencji dla nowego obywatela Wadima Tarasienko? Czy pan popiera to, że on nie będzie mógł jeździć jako Polak, choć dostał nasz paszport? - Jestem za karencją, bo ktoś, w tym przypadku PZM, coś uchwalił, więc przestrzegajmy tego. I to jest zgodne ze zdrowym rozsądkiem? - To jest konsekwencja tego, co sami trzy lata temu postanowiliśmy, przyjmując regulację o karencji dla nowych obywateli. Poza wszystkim Wadim nie będzie miał problemu z tym, żeby jeździć, a jego klub nie będzie mógł rościć żadnych pretensji. Kiedy regulacja wchodziła, wszyscy się na to zgodzili, nie zgłaszając sprzeciwu. GKM Grudziądz, klub Tarasienki, mówi o łamaniu konstytucji. - Przestrzeganie prawa nie jest u nas ostatnio szczególnie modne, nie wszyscy je stosują, ale czas najwyższy zacząć to robić. Tarasienko może startować, więc się szanujmy. Z jakiegoś powodu ten przepis o karencji został wprowadzony. Krużyński: Grozi nam bankructwo klubów Dlaczego Apator tak demonstracyjnie wyprowadził się ze stadionu? Mówię o biurach? - Mamy wolny rynek. Wynajmujący ma prawo złożyć ofertę, a druga strona nie musi jej przyjmować jeśli uznaje, że za coś może zapłacić taniej. Jak rozumiem, ma to związek z inflacją, z rosnącymi kosztami. Nie boi się pan, że z tego samego powodu kibice uciekną ze stadionów. Kluby się tym nie chwalą, ale sprzedaż karnetów idzie słabo. - To będzie jeden z najtrudniejszych sezonów, jak chodzi i pozyskiwanie środków z biletów i od sponsorów. Spowolnienie gospodarcze nie jest mitem, ale prawdą. Cierpieć mogą ci, którzy życzeniowo traktowali wpływy. Oni mogą się zawieść, mogą mieć olbrzymie problemy, bo kontrakty podpisane na ten rok sprawiły, że budżety napęczniały. Tam, gdzie ma spółek skarbu państwa i przychylnego oka polityka, tam może być różnie. Budżety klubów oscylują wokół 20 milionów. Jak to możliwe, że doszliśmy do tego poziomu? - Jak Apator wracał do Ekstraligi, to miał budżet poniżej 10 milionów. To było trzy lata temu. Dziś nie da się robić żużla za takie pieniądze. Dlaczego? - Inflacja dotyczy wszystkich, również zawodników, ich wydatków, ich budżetów. Koszt uprawiania żużla wzrósł. Poza inflacją wciąż mamy chorobę niezrównoważonego popytu z podażą. Za mało jest zawodników na odpowiednim poziomie, więc kluby zabijają się o tych, co są i windują przez to stawki. Ekstraliga, PZM i kluby muszą usiąść do stołu i zacząć myśleć, jak to ratować, jaką kroplówkę podać. Jak nie, to za chwilę problem stanie się widoczny, bo dojdzie do bankructwa jednego, czy dwóch klubów. Wtedy dopiero będzie olbrzymi problem w całej dyscyplinie. Dlatego jestem za zamknięciem ligi. Zróbmy sezon bez spadków i awansów. Zróbmy w pełni zawodową ligę. Jak ktoś chce do niej wejść, to niech spełni twarde wymagania. Jak się tacy znajdą, to powiększmy Ekstraligę do dziesięciu drużyn. A do dwunastu? - Dlaczego nie. Jak się znajdzie tyle drużyn, to tak, ale wtedy trzeba zmienić formułę, zrobić inny play-off. Można też podzielić ligę na dwie części. W NBA i NHL są grupy, nie ma spadków, a jest to ciekawe i nie ma meczów o nic. To jest zabójcze dla żużla. "Zarazą jest monopol na silnik" Pan mówi, że brakuje klasowych zawodników. Ekstraliga U-24, gdzie dostają szansę młodzi, nie rozwiąże tego problemu? - Będzie z tego więcej zawodników, ale o jakim poziomie my mówimy. Kto generuje koszty? Kto zarabia najwięcej? To wąska grupa żużlowców odbiegająca poziomem od pozostałych. To się bierze z talentu i przewagi materialnej tych zawodników. Żużel jest sportem, gdzie mamy wyścig technologiczny. Zarazą jest monopol na silnik. Mam na myśli silnik GM-a. Dla mnie format zamknięcie ligi plus rozbicie tego monopolu to jest szansa. W innym razie będzie agonia. Daję żużlowi 5 do 10 lat. Proszę mi pokazać dyscyplinę, gdzie istnieje taki monopol i jest tylko jeden producent silników. Brak rywalizacji i konkurencji jest po prostu zabójczy dla żużla. Z tym jednym silnikiem, to ma pan rację. - No właśnie, a my tak lubimy porównania żużla z Formułą 1, a tam nie ma jednego silnika. Tam jest pojedynek konstruktorów. Są różne silniki. Tylko w żużlu jest monopol, jest dyktat producenta i osób, które potrafią ten jeden silnik tuningować. PZM próbuje walczyć z kosztami. Ekstraliga próbuje to robić. Powstaje regulacja wzorowana na tej z hiszpańskiej La Liga. Nasze kluby też wkrótce będą musiały pokazać władzom ligi budżety i dopiero potem dowiedzą się, ile mogą wydać na zawodników. - To oczywiście uratuje kluby przed bankructwem a zawodników uchroni przed brakiem wypłat. Jednak całej dyscypliny to nie uratuje. Ci, co będą mieli spółki skarbu państwa, dalej będą nakręcali, a konkurencja z nimi nie będzie możliwa. Będzie liga dwóch, a nawet trzech prędkości. Zrobi się przepaść, jaką dziś mamy między Ekstra i pierwszą ligą. Już teraz jest tak, że jak pierwszoligowiec nie ma możnego sponsora, to nie ma czego w elicie szukać. Całe szczęście, że Wilki Krosno takiego sponsora mają, bo w innym razie mielibyśmy powtórkę z ubiegłego roku z Arged Malesą. Zobacz również: Rosjanin pojedzie? Rzecznik praw obywatelskich wkracza do akcji