Krzysztof Sadurski wywodzi się ze szkółki Romana Jankowskiego. Nigdy jednak specjalnie nie wyróżniał się na tle reszty rówieśników. Był po prostu przeciętnym adeptem. Co innego wizualnie, bo jego kombinezon oraz obszycia motocykla po braciach Pawlickich robiły wrażenie. W Unii Leszno nie zagrzał długo miejsca i na razie nic nie wskazuje na to, aby miał do macierzystego klubu wrócić. Nie wykorzystał swojej szansy. Tam stawiał pierwsze kroki Sadurski bardzo wiele skorzystał na współpracy Leszna z Rawiczem. Dzięki temu mógł regularnie trenować na technicznym rawickim obiekcie oraz startować w rozgrywkach drugiej ligi. Zadebiutował już kilka dni po swoich szesnastych urodzinach. Swoje pierwsze dwa sezony głównie opierały się właśnie na startach w Rawiczu. To miało przygotować go do jazdy w ekstraligowej Unii. Po dwóch przeciętnych latach w Kolejarzu nastąpiła zmiana pokoleniowa i w Lesznie musieli postawić na Pludrę i Sadurskiego. Ta para funkcjonowała w 2021 roku do czasu, kiedy zadebiutować mogła największa perełka w Lesznie, czyli Damian Ratajczak. To on od samego początku wyrósł na lidera tej formacji, a wspomniana dwójka walczyła resztę czasu o miejsce numer dwa. Ruszył na drugi koniec Polski. Sprzedano go za 300 tysięcy Sam zawodnik oraz działacze klubu z Leszna stwierdzili, że to jednak nie to. Sadurski został sprzedany do pierwszoligowej drużyny Cellfast Wilków Krosno. Podpisali wówczas trzyletni kontrakt, obowiązujący do końca wieku juniorskiego. Cały transfer kosztował ich 300 tysięcy złotych, a kolejne setki tysięcy trzeba było wydać na podpis dla młodzieżowca. Z perspektywy czasu nie mogą jednak tego żałować. W 2022 wywalczył awans z Wilkami do Ekstraligi, a sam był mocnym punktem zespołu szczególnie w meczach domowych. Natomiast jego postawa na wyjazdach była tragiczna, co przełożyło się również na poprzedni sezon. Tym razem nastąpił spadek z elity. Krzysztof ponownie razem z innymi juniorami spełnił pokładane oczekiwania. Nie zamierzał jednak wracać z powrotem do pierwszej ligi. Czuł, że jego miejsce jest w najlepszej lidze świata. Ten transfer to ratowanie kariery W taki oto sposób trafił do Enea Falubazu Zielona Góra. Cała akcja wyszła trochę przypadkowo i tak naprawdę w ostatnim momencie dokonano transakcji. Wszystko przez nieudane negocjacje zielonogórzan z Franciszkiem Majewskim. Działacze nie potrafili się dogadać z prezesem rawickiego Kolejarza. W tle chodziło oczywiście o pieniądze, a czas gonił. Falubaz potrzebował juniora jak najszybciej. Udało się im wyrwać Sadurskiego, który jest inwestycją na tu i teraz. Klub zdaje sobie sprawę, że nawet tak małe wzmocnienie może przesądzić o losach utrzymania. Punkty juniorów naprawdę są na wagę złota. Sadurski ma w tym taki interes, że może pozostać w Zielonej Górze i jeździć od przyszłego roku w Ekstralidze U24. Dodatkowo mógłby zostać wypożyczony do drugiej ligi i spróbować w jakiś sposób przetrwać jako senior. To będzie dla niego najcięższy wybór w trakcie kariery. Niewykluczone, że to może być również koniec jego przygody ze sportem żużlowym.