Pierwotnie finał eWinner 1. Ligi miał się odbyć 25 września. Jednak GKSŻ przełożyła mecz Stelmetu Falubazu Zielona Góra z Cellfast Wilkami Krosno na 24 września. Dla czeskich żużlowców startujących w tych klubach to oznacza jedno: będą pędzić na złamanie karku, żeby w dniach 23-26 września zaliczyć cztery imprezy. Milik i Kvech zrobią 600 kilometrów w cztery dni 23 sierpnia Vaclav Milik i Jan Kvech pojadą w finale SEC w Pardubicach, 24 września w meczu Falubaz - Wilki w Zielonej Górze, 25 września wrócą do Pardubic na Zlatą Prilbę, a 26 września zaliczą jeszcze Memoriał Lubosa Tomicka w Pradze. W cztery dni zrobią 600 kilometrów. Dwaj Czesi będą mocno zapracowani, ale jeśli ktoś myśli, że to szaleństwo, to od razu wyjaśniamy, że żużel nie takie rzeczy widział. W Anglii już nie raz testowano rozwiązanie, że jakaś drużyna jechała dwa mecze nawet jednego dnia. W Polsce po jednym z finałów Drużynowego Pucharu Świata w Lesznie część naszych żużlowców, zamiast się cieszyć i pić szampana, pojechała na mecz ligowy. Kiedyś Doyle jechał cały tydzień na okrągło Milik i Kvech w żaden sposób nie przebijają tego, co zrobił w czerwcu 2019 roku Jason Doyle. Ten zaliczył siedem imprez w siedem dni. 15 czerwca był na Grand Prix w Pradze, 16 czerwca na ligowym meczu Get Well Toruń w Grudziadzu, 17 czerwca na lidze angielskiej w Swindon, 18 czerwca na lidze szwedzkiej w Eksilstunie, 19 czerwca w duńskim Fjelsted, także na lidze, 20 czerwca w angielskim Peterborough, wreszcie 21 czerwca w Toruniu na meczu Get Well - Motor Lublin. Dla żużlowca pewnym standardem jest to, że jeździ w minimum dwóch ligach. Jeśli ktoś ma Grand Prix, to od soboty do wtorku zalicza trzy starty (GP, liga polska, liga szwedzka). Dawniej częstym schematem był ten, że zawodnik w drodze powrotnej ze Szwecji do Polski wpadał jeszcze do Danii. Od razu wyjaśnijmy, że specyfika żużla jest taka, że nawet trzy imprezy w tygodniu, oczywiście odpowiednio rozłożone w czasie, nie stanowią problemu. Dla zawodnika taki mecz jest dużo lepszy od tr Czytaj także: Mecz o wszystko, a oni muszą liczyć na cud