Woffinden oczywiście w meczu półfinałowym nie wystąpił, ale aż tak dużych osłabień Sparty nikt sobie nie wyobrażał. W drugiej serii startów kontuzji nabawiła się druga gwiazda zespołu - Maciej Janowski, a w trzeciej urazu doznał jeszcze zastępujący Woffindena Charles Wright. Polak w poniedziałek przeszedł zabieg w obrębie stawu skokowego prawej nogi, natomiast Brytyjczyk złamał cztery żebra i i narzeka na ból kręgosłupa na wysokości klatki piersiowej. Oni zawiedli oczekiwania. Wskazał winnychW pewnym momencie tego półfinału pojawiły się nawet obawy, że wrocławianie za chwilę nie będą mieli kim kończyć meczu i z powodu kontuzji finał im po prostu ucieknie. Wtedy do głosu doszli juniorzy. Świetna postawa Bartłomieja Kowalskiego nie była wielką sensacją, jednak punkty Kevina Małkiewicza (7+2) już tak można nazwać. Sparta, mimo problemów kadrowych, pokonała Apator 51:39. Ziółkowski miał racje. Widział słabość Apatora Ziółkowski tuż po swoim spotkaniu został poproszony o prognozę na drugi półfinał. Menedżer mistrzów Polski doskonale zdawał sobie sprawę ze słabości drużyny z Torunia. - Osłabienie brakiem Woffindena nie pomoże Apatorowi, jeżeli oni jako drużyna nie pojadą lepiej niż w większości meczów wyjazdowych. Tak naprawdę to najlepszy mecz wyjazdowy mieli chyba w Lublinie - powiedział.Sparta dokonała wielkiej rzeczy. Wygrała nie tylko bez Woffindena, ale też bez Janowskiego. Wright w swoich dwóch pierwszych startach również pokazał, że jest w stanie dorzucać punkty. W toruńskim klubie wstydzą się takiego występu. W pomeczowym wywiadzie w Canal+ wspominał o tym działacz Apatora - Adam Krużyński. - Będziemy wstydzić się za ten mecz jeszcze długo - wspominał przewodniczący rady nadzorczej.Przepaść w polskiej lidze. Jedni rozgromieni, a drudzy się wstydzą Menedżer Motoru mówi o finale. Kibice będą zaskoczeni Kibice Motoru są wściekli, że pierwszy mecz zostanie rozegrany na torze w Lublinie, a rewanż we Wrocławiu (rozstawienie po rundzie zasadniczej, dla nich to absurd, że nie ma małej tabeli po ćwierćfinałach lub półfinałach). W przypadku zdobycia drugiego z rzędu złota DMP, feta odbędzie się na Stadionie Olimpijskim. Co ciekawe, Ziółkowski tak właśnie chciał. Nie miał oczywiście na myśli braku fety w Lublinie, tylko interes prowadzonej przez niego drużyny.- Ja zawsze uważam, że w żużlu jest odwrotnie jak w piłce. Lepiej jechać pierwszy mecz u siebie, zawsze tak wolę. Dlatego że w rewanżu jedzie się po pewną pulę punktów. Oczywiście, jeśli się wygra, albo po prostu trzeba odrobić stratę. Ale... tak naprawdę, jeśli myśli się o obronie tytułu mistrzowskiwgo, to trzeba jechać do końca i o tym nie myśleć - podkreślił Ziółkowski.Pierwszy mecz finałowy zaplanowano na 17 września (w Lublinie). Rewanż odbędzie się 24 września (we Wrocławiu).