Bartosz Zmarzlik już raz to przerabiał. 29 maja 2020 roku odwiedził go prezydent Andrzej Duda. Początkowo głowa państwa miała się pojawić na stadionie Moje Bermudy Stali Gorzów, ale ostatecznie trafiła do Kinic, a w świat poszły obrazki wspólnej konferencji Dudy i Zmarzlika z trawnika przed posesją domu mistrza świata na żużlu. Prezydent przy okazji tamtej wizyty ogłosił nowy etap odmrażania sportu, bo wtedy żyliśmy w innej, COVID-owej rzeczywistości. Zmarzlik miłą pogawędkę z prezydentem tłumaczył tym, że jak ktoś go pyta o motocykle, to on chętnie odpowiada. Czy Bartosz Zmarzlik stanie się maskotką polityków? Teraz Zmarzlik, który w listopadzie stanie się oficjalnie zawodnikiem Motoru Lublin (za rekordową kwotę 6 milionów złotych, na którą będą się składać kontrakty ze spółkami skarbu państwa), może się jeszcze częściej pojawiać u boku polityków. Dla takiego ministra Jacka Sasina, który ma już na koncie zdjęcie z innym zawodnikiem Motoru Jarosławem Hampelem, fotka ze Zmarzlikiem to może być super sprawa. Zwłaszcza że wybory już za rok, a notowania partii rządzącej nie są najlepsze. Ocieplenie wizerunku u boku mistrza wydaje się w tej sytuacji czymś oczywistym. On też nie będzie mógł zaprotestować, bo przecież ma świadomość, kto mu płaci. Zmarzlik ma zresztą swego rodzaju dług wdzięczności wobec tych, którzy obecnie sprawują władzę. Przecież Orlen nie wycofał się z milionowego kontraktu ze Zmarzlikiem nawet wówczas, gdy szalał koronawirus, co miało wpływ na zyski państwowej spółki. Zmarzlik dziękował zresztą za to prezesowi Orlenu Danielowi Obajtkowi. Jeśli politycy będą często i gęsto wykorzystywać Zmarzlika, to bardzo szybko zacznie on być kojarzony z jedną opcją polityczną. To, jakie poglądy ma mistrz, to oczywiście jego sprawa, ale sportowcy muszą być w takich kwestiach bardzo delikatni, bo to w każdej chwili może im się odbić czkawką. A już na pewno może to popsuć wizerunek sportowca w mediach. Noceti-Klepacka i Radwańska przekonały się, że polityka szkodzi Wystarczy wspomnieć, jak mocno polaryzował kibiców występ żeglarki Zofii Noceti-Klepackiej na igrzyskach w Tokio. Ze względu na jej poglądy polityczne i nie tylko wiele osób się od niej odwróciło, a niektórzy mówili wprost, że nie trzymają za nią kciuków. W gronie oponentów był m.in. Władysław Kozakiewicz, mistrz olimpijski w skoku o tyczce z Moskwy, autor słynnego gestu skierowanego w stronę wrogo do niego nastawionej publiczności. Pamiętamy też, w jak trudnej sytuacji znalazła się nasza tenisistka Agnieszka Radwańska, gdy jej ojciec Robert Radwański zaczął umieszczać na stronie zawodniczki polityczne wpisy i zachęcał do obejrzenia filmu "Mgła". Radwańska się od tego odcinała, ale fotoreporterzy uchwycili ją na obchodach rocznicy Smoleńskiej w Krakowie. I to pomimo tego, że Radwańska założyła kapelusz i zakryła twarz szalem tak, żeby nie można było jej rozpoznać. Wróćmy jednak do pułapki, która czeka na Zmarzlika w roku wyborczym. W rozkochanym w żużlu Lublinie każde pojawienie się u boku mistrza może, a nawet na pewno przełoży się na dodatkowe głosy. To, co tam się dzieje, można porównać do okresu Małyszomanii i wizyt na skoczniach ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Gdy ten zauważył, że on też zyskuje na bezwarunkowej miłości kibiców do mistrza Adama Małysza, to nie tylko zaczął bywać na skoczniach, ale i wręczył Małyszowi Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. Może Zmarzlik też skończy z orderem. Czytaj również: Będzie wysyp kontraktów u 12-krotnego mistrza Polski