Finał i mecz o brąz w PGE Ekstralidze. Finał eWinner 1. Ligi oraz ostatnia runda Indywidualnych Mistrzostw Europy. To był wyjątkowo intensywny żużlowy weekend, którego wydarzenia zebraliśmy w krótkiej pigułce. Motor - Stal. Defekt Vaculika odmienił losy finału 1. Przeklęty defekt. Tak pewnie gorzowscy kibice interpretują bieg dziesiąty i defekt na ostatnim łuku Martina Vaculika. Słowak stracił prowadzenie, a od tego feralnego momentu Motor Lublin przejął prowadzenie i już nie oddał złotego medalu. Czy to była kluczowa sytuacja całego finału? Zdecydowanie tak. 2. Bartosz Zmarzlik zrobił swoje (19 punktów), Martin Vaculik dorzucił od siebie kolejne 10, ale w dwójkę meczu wygrać się nie da. Wiele mówiło się o tym, że siła Stali bazowała na trójce muszkieterów. Tyle tylko, że ten trzeci w Lublinie zupełnie się nie odnalazł. Szymon Woźniak - bo o nim mowa - wykazał się wielką ambicją, ale w tym spotkaniu nic mu nie wychodziło. 3. Motor Lublin udowodnił natomiast, że niemożliwe nie istnieje. Odrobienie 12 punktów strat z pierwszego meczu robi wrażenie. Tym bardziej, że gospodarze wcale nie weszli dobrze w mecz. Długo mieli problemy z tym, aby wypracować przewagę i gonić wynik w dwumeczu. Świetnie pojechał Kubera i Hampel, ale cichym bohaterem okazał się krytykowany w ostatnich dniach Maksym Drabik. Nie takie pożegnanie z żużlem wymarzył sobie Protasiewicz 4. Słodko - gorzkie pożegnanie z żużlem zaliczył Piotr Protasiewicz. Kapitan Falubazu pojechał świetny mecz finałowy przeciwko Wilkom, wygrał ostatni (decydujący) bieg, ale jego drużyna nie wywalczyła awansu. Legendarny zawodnik udzielił później jeszcze kontrowersyjnego wywiadu, o którym mówi się więcej niż o jego pożegnaniu. 5. Quo vadis Falubazie? Takie pytanie zadają sobie kibice z Zielonej Góry. Miał być szybki awans, a wyszły nici. Teraz szykuje się prawdziwy sprawdzian dla miejscowego środowiska. Pytanie, na ile wszystkim wystarczy cierpliwości i determinacji, aby za rok znów spróbować powalczyć o awans. 6. Swoją drogą cała podróż Wilków do PGE Ekstraligi nadaje się na scenariusz filmowy. Jeszcze kilka lat temu był to klub z żużlowych peryferiów. Odwiecznie związany z 2. Ligą Żużlową, a na trybunach miejscowego obiektu pojawiali się tylko najzagorzalsi koneserzy. Teraz wreszcie otworzyły się przed zespołem z Krosna wrota do najlepszej ligi świata. Pewnie ciężko będzie działaczom zmontować konkurencyjny skład, ale już sam awans, to olbrzymi sukces dla miejscowego środowiska. Apator nie dojechał na mecz o brązowy medal 7. Rozczarował nas rewanżowy mecz o brąz. Apator prężył muskuły, że spróbuje powalczyć o wygraną i utrzymanie zaliczki z pierwszego spotkania, a wyszło słabo. By nie powiedzieć bardzo słabo. 8. Ten mecz odzwierciedlał zresztą marną postawę torunian w wyjazdowych konfrontacjach w całym sezonie. Jednak taki wynik (59:31) mimo wszystko nie przystoi rywalizacji o brązowy medal. 9. Włókniarz z kolei przeżył nie tak dawno duże rozczarowanie brakiem awansu do finału, ale po zdobyciu brązu widać było wśród zawodników i działaczy szczerą radość. Można więc rzecz, że ten medal im się po prostu należał. W tym roku częstochowianie zrobili duży krok do przodu. W kolejnym sezonie, już po zapowiadanych transferach, powinni włączyć się do walki o złoto. Marzył o Grand Prix, ale zabrakło kropki nad "i" 10. Nie zapominamy również o sobotniej rundzie SEC w Pardubicach. Wielkie rozczarowanie przeżył Janusz Kołodziej. Polak był bliski tytułu, ale na finiszu być może zabrakło nieco cwaniactwa. Nim wykazał się Leon Madsen, który sprytnie wybrał pole startowe w barażu i zamknął Polakowi drogę do finału. Żałować możemy podwójnie, bo raz że Kołodziej stracił tytuł, a po drugi upragniony awans do Grand Prix. Czytaj także: Król ściany wschodniej. To on dał Zmarzlikowi kontrakt życia