Najlepszy zawodnik: Sam Masters. Z początku przeżywał problemy z aklimatyzacją do specyficznej rawickiej atmosfery. Odpowiednią formę odnalazł dopiero pod koniec maja, ale kiedy już tego dokonał, to obawiali się go najlepsi nawet zawodnicy drugiej ligi. Chyba wreszcie udowodnił niedowiarkom, że dobrze radzi sobie nie tylko na brytyjskich agrafkach. Nie ma przypadku w tym, że wraz z jego kontuzją zakończył się rajd rawickiego Kolejarza po sprawienie sensacji w walce o awans. Ocena szkoleniowca: Adam Skórnicki. Bohater jednego z dziwniejszych transferów tego roku. Nie odbyła się jeszcze pierwsza ligowa kolejka, a on już zamienił się posadami z Piotrem Świderskim, który zajął jego miejsce w pierwszoligowym Orle Łódź. Ze swoją oryginalnym stylem życia idealnie wpasował się w specyficzny drugoligowy folklor. Współpracę z nim chwalili sobie zwłaszcza licznie zgromadzeni w kadrze Kolejarza Anglosasi. Jak im się dziwić, skoro indywidualny mistrz Polski z 2008 roku na własnej skórze zaznał niegdyś realiów owianego legendami "British Speedway"? Nie ma co się dziwić, że wraz z nim do Startu Gniezno przenoszą się właśnie także Masters i Josh Pickering. Bareja zakochałby się w żużlu Mecz sezonu: półfinał z PSŻ-em. Kibice Kolejarza zapewne chcieliby o nim czym prędzej zapomnieć, ale ich koledzy z innych ośrodków będą wspominać go latami. Czy to błąd w żużlowym Matriksie? Załamanie czasoprzestrzeni? Czego tam nie było! No, to po kolei. Fenomenalna walka na torze przypieczętowana godną zapamiętania akcją Daniela Kaczmarka, który wyprzedzając Kacpra Gomólskiego tuż przed metą zdążył odwrócić się do wychowanka Startu i pomachać mu na do widzenia. Awantura w parku maszyn. Bójka na torze. Kibice rzucający kubkami po piwie w stronę sędziego. Defekty na prowadzeniu. Jeden bieg powtarzany aż pięciokrotnie. Kontuzjowany Jonas Seifert-Salk markujący falstart, by wpuścić do rywalizacji Francisa Gustsa. Wszystko to przy oprawie taneczno-muzycznej w wykonaniu dzieci tańczących poloneza na murawie. Jeśli Stanisław Bareja z góry oglądał to spotkanie, to z pewnością jest już gorącym sympatykiem sportu żużlowego. Liczba sezonu: niecała bańka. Tyle Sławomir Knop miał przeznaczyć na wypłaty dla swoich zawodników w minionym sezonie. Tak przynajmniej stwierdził ostatnio w rozmowie z Dariuszem Ostafińskim. Wcześniej deklarował co prawda budżet w wysokości 2,5 miliona złotych, ale - jak mówi - większość tych pieniędzy przeznaczył na zakup sprzętu dla swoich żużlowców. Jeśli to prawda, to awans do półfinału tak niskim kosztem zasługuje na słowa pochwały.