Świętochłowice to kawał historii polskiego żużla. Co prawda od dawna klubu nie ma już w rozgrywkach ligowych, ale miejscowy zespół kojarzą nawet ci najmłodsi kibice. Drużyna z legendarnej Skałki niegdyś była naprawdę rozpoznawalną marką. Niestety od wielu lat nie ma jej w lidze, ale wkrótce może się to zmienić. Na razie jednak tamtejsi działacze chcą przede wszystkim uaktywnić tor, to znaczy zorganizować pierwsze po siedmiu latach zawody. Niemal na pewno w końcu w tym sezonie się to uda. Udało nam się ustalić, że na wiosnę ruszają treningi. Jeśli one wypadną pozytywnie, będą także zawody, na które wielu fanów czeka od dawna. Jest spora część kibiców, którzy byli na prawie wszystkich obiektach w kraju. Prawie, bo brakuje im Świętochłowic właśnie. Do takich osób należy także menedżer Landshut Devils, Sławomir Kryjom. Jakiś czas temu pisał w mediach społecznościowych, że tylko w Świętochłowicach jeszcze nie był. Co z tym Krakowem? Póki co nie wiemy, jakie będą dalsze losy żużla w innym od kilku lat nieaktywnym ośrodku, czyli w Krakowie. Rok temu zaplanowano tam oficjalne zawody, ale nie doszły one do skutku. Czy dojdą w tym roku? Trudno powiedzieć, bo krakowscy działacze sezon w sezon powtarzają to samo - "w tym roku na pewno jakiś turniej, a za rok liga". Problem w tym, że z tych planów nic nie wychodzi. Wanda ostatni raz jechała w lidze cztery lata temu. Jej wyniki były katastrofalne. Władze polskiego żużla chciałyby, by we wszystkich trzech ligach było po osiem drużyn, tak aby uniknąć pauzowania przy nieparzystej liczbie zespołów. Obniża to prestiż rozgrywek i wygląda po prostu mało poważnie. Czy uda się to zrobić w sezonie 2024? Póki co droga daleka, ale kto wie czy nie właśnie Świętochłowice są bliżej tego celu niż Kraków. Zwłaszcza, że na Śląsku poczyniono konkretne ruchy, a w Krakowie od jakiegoś czasu są tylko słowa. Zobacz również: Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo