Kilka dni temu Mirosław Jabłoński poinformował w programie "Kolegium Żużlowe", że jego syn Mateusz wraca do żużla. Brzmiało to wszystko o tyle nieprawdopodobnie, że przecież w sierpniu 2021 utalentowany zawodnik miał makabryczny wypadek. Jabłoński walczył o życie, a cała Polska się modliła Jadąc z prędkością 120 km/h uderzył w bandę. Na torze pojawiała się plama krwi. Doszło do urazu czaszki i rozległego obrzęku mózgu. Długo walczył o życie, a modliła się za niego cała Polska. - Złamanie podstawy czaszki, źrenice nieruchome i niereagujące, ogromny obrzęk mózgu, krwotok. Ktoś, kto siedzi w żużlu, wie, jakie są podstawowe reakcje organizmu, wie, jak takie wypadki się kończą. Do tego ratownicy, którzy mówili, iż chociaż jest ileś tam stopni znieczulenia ludzkiego organizmu, to Mateusza nie musieli w ogóle znieczulać. Miał szósty stopień wyłączenia organizmu. Rurkę do intubacji wsadzili mu bez znieczulenia. Wszystkie te oznaki wskazywały na to, że jest bardzo źle - wspominał w programie "Trzeci wiraż" ojciec zawodnika. Tata przestał go zniechęcać do żużla Teraz tata przekazuje informacje, w które jeszcze kilka miesięcy temu nikt by nie uwierzył. - On nie wyobraża sobie życia poza żużlem. Ja robiłem wszystko, żeby go od tego odwieść. Mieliśmy wiele rozmów, żebym już przestał, więc przestałem. Mateusz wraca do sportu żużlowego w stu procentach - mówi Jabłoński. 17-latek szykuje się do egzaminu na certyfikat. Ma już za sobą pierwsze jazdy na torze. Korzystał z gościnności Sparty. I to nie jest przypadek, bo jak ustaliliśmy, to właśnie z tym klubem ma się związać. Prezes Sparty Andrzej Rusko myśli kilka kroków do przodu. W tym roku wiek juniora kończy Bartłomiej Kowalski, więc Sparta będzie potrzebowała nowego lidera formacji na sezon 2024. Jabłoński jest idealnym kandydatem.