Transfer, jakiego jeszcze nie było Prezes Motoru Lublin Jakub Kępa zabiegał o transfer Bartosza Zmarzlika co najmniej dwa lata. Teraz wreszcie się udało. Dokładnie to w lutym na imprezie urodzinowej Marcina Gortata żużlowiec miał zostać przekonany do zmiany klubu. Zbiegło się to z nie najlepszą atmosferą w Stali Gorzów jeszcze za czasów rządów oskarżonego o malwersacje finansowe Marka G. Mistrz świata zaczął mieć dość macierzy, więc grunt pod transfer był wyjątkowy. Zmarzlik przechodzi do giganta (aktualnego Drużynowego Mistrza Polski) za rekordową kasę, jakiej w polskim żużlu jeszcze nie było. Szacuje się, że wartość jego kontraktu może opiewać na kwotę 5 milionów złotych. Żużlowiec nie będzie musiał martwić się też długimi podróżami z Gorzowa do Lublina. Tę trasę będzie mógł pokonywać awionetką, która ma być do dyspozycji mistrza. Prezes Włókniarza upolował grubą rybę Transfer numer dwa tegorocznej giełdy to przejście Mikkela Michelsena z Motoru Lublin do Włókniarza Częstochowa. Początkowo wydawało się, że Duńczyk zostanie w drużynie mistrza Polski. Do gry wszedł jednak prezes Michał Świącik, który przebił ofertę z Lublina. Poza wszystkim Michelsen po transferze Zmarzlika byłby w Motorze w jego cieniu. We Włókniarzu co prawda jest Leon Madsen, ale najwyraźniej zawodnik uznał, że tak będzie dla niego lepiej. Ten ruch sprawia, że wartość sportowa częstochowskiej drużyny mocno wzrośnie. Dziś nikt nie ma wątpliwości, że Włókniarz spokojnie będzie w stanie powalczyć o medal. Pytanie tylko, jakiego koloru. Beniaminek ustrzelił bombę "last minute" Jason Doyle najpierw w czerwcu dogadał się z Fogo Unią Leszno co do przedłużenia kontraktu. Później jednak zerwał porozumienie i przystał na ofertę beniaminka z Krosna. Cellfast Wilki po awansie szturmowały transferową giełdę próbując zbudować konkurencyjny skład zdolny do walki o utrzymanie. I tak sztuka im się udała. Doyle ma być twarzą tego projektu. Źle na tym nie wyjdzie, bo za sam podpis ma dostać 1,3 miliona złotych i 13 tysięcy złotych za punkt. Inna sprawa, że wycofując się z pierwotnych ustaleń z klubem z Leszna pokazał, że dane słowo nic dla niego nie znaczy. Rywal Zmarzlika poszuka formy we Wrocławiu Piotr Pawlicki niegdyś uchodził za większy talent niż Bartosz Zmarzlik. Jego kariera nie potoczyła się jednak tak jak mistrza świata. Co prawda jeździł w Grand Prix, ale kilka lat temu z niego wypadł i dziś może zapomnieć o rywalizacji z najlepszymi. Obniżył też swoje loty w PGE Ekstralidze. Z zawodnika klasowego stał się ligowym średniakiem. Pawlicki popadł w marazm w Lesznie i postanowił coś z tym zrobić. Przenosi się do naszpikowanej gwiazdy Betard Sparty Wrocław. To tam ma poszukać formy z dawnych lat i wrócić do światowej czołówki. Czy mu się to uda? Łatwo nie będzie, ale talentu nikt mu odmówić nie może. Czytaj także: To przez nich Rosjanie wracają do polskiej ligi