Dawno kibice Sparty Wrocław nie wiedzieli podwójnego zwycięstwa swoich juniorów w biegu młodzieżowców. Wszystko dzięki transferowi Kevina Małkiewicza, w którym drzemie ogromny potencjał. Wydaje się także, że to w trakcie sezonu był brakujący element Sparty. Teraz wrocławianie są jeszcze mocniejsi, niż wcześniej. - Juniorzy odjechali świetny wyścig. Tym bardziej, że leszczyńscy juniorzy są jednymi z najlepszych w Polsce. Mają swoją renomę. To napawa optymizmem - skomentował Dariusz Śledź. Dzięki transferowi Małkiewicza wrocławianie mogli odstawić od składu meczowego Kacpra Andrzejewskiego oraz Mateusza Panicza. Menedżer Sparty wytłumaczył ten ruch transferowy. Nie chcieli trafić na Motor, stresowali się do końca Wrocławianie choć byli praktycznie pewni awansu do półfinału DMP, mimo wszystko walczyli ze stresem. Chcieli uniknąć spotkania w półfinale z Motorem Lublin. Ćwierćfinał Motoru z Apatorem faktycznie przez chwilę układał się tak, że to lublinianie mieli awansować jako lucky loser. Ostatecznie Sparta spotka się w półfinale z Apatorem. - Do ostatniego wyścigu, okrążenia i szachownicy odczuwaliśmy nerwy. Taki jest format rozgrywek. Cieszymy się, że wygraliśmy ostatecznie. To jednak nie jest nasze maksimum. Mamy wciąż rezerwy. Cała drużyna zostawiła serce na torze i zasługuje na wyróżnienie. Jedziemy z Toruniem i musimy się odpowiednio przygotować do tego spotkania. Nie potrafię odpowiedzieć, czy to dobry dla nas rywal. Marzymy o wjeździe do finału - powiedział Dariusz Śledź. Trzy ćwierćfinałowe mecze były rozgrywane w jednym momencie. Menedżer Sparty nie sprawdzał jednak wyników pozostałych meczów w trakcie pojedynku z leszczynianami. - Nie robiłem tego, nie śledziłem wyników. Czekaliśmy po prostu na to, co nam los przyniesie - zakończył Śledź.