Mateusz Tonder w ostatnich tygodniach mierzy się z niezwykle trudnym wyzwaniem. Musi wejść w buty wracającego do zdrowia Piotra Protasiewicza, kapitana i żywej legendy Falubazu Zielona Góra. 23-letni rezerwowy póki co radzi sobie znakomicie. Najpierw wygrał oba swoje wyścigi na łódzkiej Motoarenie, a w minioną niedzielę zdobył przed własną publicznością 8 punktów i bonus. Nie ma nic dziwnego w tym, że to właśnie jego nazwisko lubuscy kibice skandowali podczas meczu najgłośniej. Tonder musiał prostować motocykl - Atmosfera przy Wrocławskiej 69 jest wspaniała. Ze wszystkich kibiców w Polsce nasi są zdecydowanie najlepsi. Cieszę się, że mogłem się przed nimi zaprezentować z tak dobrej strony i wykręcić fajny wynik - mówił wyraźnie opromieniony tuż po piętnastej gonitwie. Ostatni bardzo dobry występ Tondera nie obył się jednak bez turbulencji. W dziewiątym wyścigu dnia uczestniczył w boleśnie wyglądającym upadku na pierwszym wirażu. Bardzo długo nie podnosił się z toru, ale ostatecznie zdołał jeszcze wystąpić w trzech wyścigach, ale nie był już aż tak szybki. - Po wypadku w dziewiątym biegu mój motocykl trochę się skrzywił. Musieliśmy na szybko prostować ramę i od nowa skręcać sprzęgło, żeby zdążyć przed ostatnim biegiem. Dlatego w czternastej gonitwie wyglądało to już znów dość nieźle - tłumaczył na gorąco zawodnik. Protasiewicz nie ma się czego bać Po tak fenomenalnym wejściu w sezon z marszu wydaje się niemal pewnym, iż Mateusz Tonder pozostanie podstawowym zawodnikiem spadkowicza z PGE Ekstraligi nawet po powrocie Protasiewicza ścigania. Kapitan Falubazu nie musi jednak drżeć o to, że jego młodszy kolega zabierze mu miejsce w składzie podczas ostatniego sezonu w karierze. Trener Piotr Żyto najpewniej będzie wystawiał Tondera jako zawodnika U24. Na pozycję rezerwowego powędruje wówczas zapewne Jan Kvech, Czech jeżdżący póki co w podstawowym składzie.