Zazwyczaj PGE Ekstraliga zaczynała się maksymalnie do 10 kwietnia. W sezonie 2024 zacznie się jednak kilka dni później, co dla kibica w zasadzie nie stanowi większego problemu. Czeka od października, poczeka i tych kilka dodatkowych dni. Na pierwszy rzut oka można by pomyśleć, że i dla zawodników to tak naprawdę wszystko jedno. Ale wcale tak nie jest. Oni zyskają co najmniej kilka dni na poprawki, które w niektórych przypadkach będą wręcz niezbędne. Przed ligą odbędzie się sporo turniejów towarzyskich w mocnej obsadzie. W Bydgoszczy obejrzymy tradycyjne Kryterium Asów, turniej który przez wiele lat otwierał sezon żużlowy w Polsce. Na starcie znów wielkie gwiazdy: Bartosz Zmarzlik, Artiom Łaguta, Patryk Dudek, Szymon Woźniak. W Gorzowie będzie memoriał Edwarda Jancarza, tamtejszej legendy sportu żużlowego. Podobnie w Lesznie znów pojadą dla Alfreda Smoczyka, a w Częstochowie dla Idzikowskiego i Czernego. Ktoś może stwierdzić, że przed startem ligi czeka go jeszcze sporo poprawek przy sprzęcie. I będzie miał na to dość dużo czasu. Będą korekty last minute. Tunerzy nie wyjdą z warsztatu Oczywiście taki czas pomiędzy turniejami a ligą nie jest dobrą informacją dla tunerów, którzy będą mieli pełne ręce roboty. Już je mają, bo trwa ostatnia faza sprzętowego przygotowania do sezonu, zawodnicy odbierają silniki. Między np. Kryterium Asów a startem PGE Ekstraligi będą trzy tygodnie, a to jest bardzo dużo czasu na poprawki. Ktoś zapyta: jakie to ma znaczenie? A takie, że gdyby czasu było mniej, minimum część zawodników powiedziałaby: "zobaczymy, jeśli pójdzie źle w pierwszej kolejce, to wtedy będę działać". Teraz wszyscy będą chcieli załatwić sprawę przed ligą. Tunerzy rzecz jasna tak czy inaczej są przygotowani na ogrom pracy w sezonie, który już za pasem. Wielu z nich mówi, że przez pół roku praktycznie nie wychodzą z warsztatu, a rodzina zna ich ze zdjęć. Więcej luzu mają w sezonie zimowym. A jak ważny jest tuner dla żużlowca najlepiej świadczy przypadek Patryka Dudka, który bardzo obniżył poziom sportowy po odejściu na emeryturę jego wieloletniego "dostarczyciela" silników, czyli Jana Anderssona.