Piotr Kaczorek, Interia: W minionym sezonie wykręciłeś średnią na poziomie 0,8 punktu na bieg. To wynik o dwie dziesiąty lepszy, niż rok wcześniej. Jesteś zadowolony z tego, co udało ci się w tym sezonie osiągnąć? Marcel Studziński, żużlowiec Aforti Startu Gniezno: To jest i tak o wiele dziesiątych za mało, jak na mój wiek, ale mam nadzieję, że ta średnia w przyszłym sezonie urośnie. Początek sezonu w wykonaniu twoim, i Mikołaja również, był lepszy niż przewidywano i generalnie dobry. Jeśli dobrze pamiętam, w Tarnowie wygraliście bieg młodzieżowy (errata: padł remis - dop. red.) i zaprezentowaliście się lepiej, niż miejscowi. Co stało się później, że wyniki były słabsze? - W Tarnowie akurat sromotnie przegraliśmy w stosunku 1:5. Wyjazdowe biegi nam nie szły, ale myślę, że sezon trzeba oceniać cały, a nie po samym początku. A co się stało, że później te wyniki nie były aż takie dobre? - Chciałbym znać odpowiedź na to pytanie. Ogólnie sezon można spisać na straty. Opowiadać można wiele, a i tak tor wszystko weryfikuje. Mam jedynie nadzieję i zrobię wszystko, żeby było lepiej w przyszłym sezonie. Rozmawiałem w trakcie sezonu z Rafaelem Wojciechowskim i wspominał o tym, że mecz u siebie z Wilkami Krosno, kiedy tor był dziurawy, gdy zaliczyliście upadki, mógł wpłynąć na waszą pewność siebie i że później kontuzje też was nie omijały. Czy ten jeden konkretny mecz mógł aż tyle zmienić? Czy to raczej nie miało aż tak dużego wpływu, żeby można mówić o tym, że to przez to spotkanie później notowaliście słabsze wyniki? - Dojście do siebie po tym meczu zajęło mi około tygodnia, dwóch, bo gdzieś ślad w głowie został. Uderzenie było mocne, ale jednym upadkiem nie można tłumaczyć całego sezonu. Przed tobą ostatni sezon w roli juniora. Jaki cel sobie stawiasz? - Żeby to był najlepszy sezon ze wszystkich moich juniorskich. Chciałbym cię zapytać jeszcze o pewną sprawę spoza toru. Śledzę cię na Instagramie i często pojawiają się tam materiały związane z samochodami. Czy ty masz swój warsztat? Dobrze to interpretuję? - Warsztatem samochodowym tego nazwać nie mogę, ale dużo pracuję przy samochodach. Zajmuję się tym zimą. Domyślam się, że jesteś z wykształcenia mechanikiem. Czy to, że masz fach w dłoni, powoduje, że odczuwasz mniejszą presję i pozwala ci się to lepiej przygotować? Ten spokój, że jeśli w żużlu ci się nie powiedzie, możesz pracować jako mechanik, pomaga, czy może działa demobilizująco? - To jest duża odskocznia poza sezonem, ale zaznaczę, że poza sezonem. W trakcie sezonu jest żużel, po sezonie jest mechanika, tak że tych dwóch tematów nie łączę. Planów poza żużlem na razie sobie nie układam, bo aż tak daleko w przyszłość nie patrzę. Na razie skupiam się na przyszłym sezonie. Na co stać Start Gniezno w przyszłym roku? - Na pewno stać nas na dużo więcej, niż w poprzednim roku. Wtedy większość meczów chłopacy jeździli w szóstkę, ponieważ nie zawsze przyczyniałem się do zwiększenia liczby punktów drużyny. Oskar mówił (w trakcie prezentacji - dop. red.) o play-offach. Ja mogę się tylko przyłączyć do tych słów, że będziemy gryźć tor, aby te play-offy zdobyć. Cieszysz się, że podpisałeś pod koniec 2019 roku trzyletnią umowę w Gnieźnie? Przyszły sezon będzie ostatnim w jej ramach, więc można pokusić się o małe podsumowanie. - Na pewno po sezonie w Bydgoszczy kontrakt w Gnieźnie dał mi dużo więcej spokoju, niż miałem go w poprzednim klubie. Jednak nie pokazałem tego, co powinienem, co chciałem pokazać i myślę, że jest to dużym rozczarowaniem nie tylko dla zarządu, ale również dla kibiców. Moje przyjście było głośniejsze od tego, co pokazałem na torze. Robię wszystko, co w mojej mocy, jednak nie zawsze wychodzi. Mam nadzieję, że będzie tylko lepiej. A nie żałujesz, że nie ma cię teraz w Gorzowie? Nie wiem, czy śledzisz doniesienia stamtąd, ale wydaje się, że w przyszłym sezonie, a przynajmniej na początku, miałbyś pewne miejsce w składzie, choćby ze względu na to, że masz większe doświadczenie od obecnych juniorów Stali (rozmowa przeprowadzona przez ogłoszeniem umowy z Mateuszem Bartkowiakiem - dop. red.). Nie żałujesz, że cię tam teraz nie ma? Że mógłbyś spróbować PGE Ekstraligi? - Teraz mogę sobie tylko gdybać. Było nas w jednym momencie pięciu juniorów z licencją. Jakoś wszyscy porozjeżdżaliśmy się po Polsce bez większego echa. Ja, Alan Szczotka, Kamil Nowacki, Mateusz Bartkowiak, czy Hubert Czerniawski, ale on z powodów zdrowotnych musiał przedwcześnie zakończyć swoją przygodę z żużlem. Tak więc myślę, że każdy sobie sam odpowie na to pytanie. Wszyscy rozbiegliśmy się po Polsce, nie jeździliśmy w Gorzowie. Gorzów jest teraz w takiej sytuacji, a nie innej i musi sobie poradzić z tym problemem. Rozmawiał Piotr Kaczorek