Partner merytoryczny: Eleven Sports

Ten transfer pokrzyżuje im plany. Klub musi wyłożyć wielką kasę

Jakub Miśkowiak w ostatnim czasie rozgrzewa całą żużlową Polskę. To wszystko przez to, że nie wiadomo w jakim klubie będzie jeździł w przyszłym sezonie. Polak może trafić do ZOOLeszcz GKM-u Grudziądz za wielką kasę. - Jeśli się da, to jak w „Kilerze” - „Trzeba nadpłacić, przepłacić, przebić”, byle tylko mieć go u siebie - mówi Marcin Kuźbicki w rozmowie z Interia Sport. Ewentualny transfer pokrzyżuje plany innym zespołom.

Jakub Miśkowiak, Rafał Haj, Robert Miśkowiak.
Jakub Miśkowiak, Rafał Haj, Robert Miśkowiak./Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski

GKM Grudziądz ma za sobą kapitalny sezon. Przed sezonem byli określani jako faworyci do spadku, a zabrakło jednego małego punktu, żeby znaleźli się w strefie medalowej. 

Czy potrzebują wzmocnień?

Największą bolączką grudziądzkiej drużyny był zawodnik U24. Kacper Pludra pojechał fatalny sezon, będąc najgorszym zawodnikiem w swojej roli. Średnia 0,71 punktu na bieg pokazuje, że klub tutaj ma spore rezerwy. Mówi się, że klub rozważa Jakuba Miśkowiaka. To wiąże się z wielką kasą, gdyż za Miśkowiaka trzeba wyłożyć minimum milion złotych za podpis i 10 tysięcy za punkt. 

- Na miejscu GKM-u zrobiłbym wszystko, żeby ściągnąć Kubę Miśkowiaka. Jeśli się da, to jak w "Kilerze" - "Trzeba nadpłacić, przepłacić, przebić". Ten ruch trzeba by było interpretować, że wzmacniamy siebie, ale także osłabiamy innych - twierdzi komentator Eleven Sports.

Tomasz Hajto: Urbański to taki typowy smyk/Polsat Sport/Polsat Sport

W końcu wejdą do strefy medalowej?

Klub z Grudziądza od lat walczy o to, aby wejść do strefy medalowej. W przyszłym roku będzie o to zdecydowanie trudniej, bowiem system w rozgrywkach ulegnie zmianom. W przypadku GKM-u będzie to znaczące utrudnienie.

- To jest złożona kwestia. W przyszłym roku zmienia się system rozgrywek, do play-off wchodzą cztery zespoły. GKM, powtarzając wyczyn z tego sezonu, nie znalazłby się w najlepszej czwórce. Po prostu by się utrzymał, kończąc sezon na 5-6 miejscu. Zatem awans do czwórki będzie wielkim zaskoczeniem - uważa Kuźbicki.

Bez niego GKM by spadł

Kontuzja Jasona Doyla wywróciła plany GKM-u do góry nogami. Tym razem uraz podstawowego zawodnika wyszedł klubowi na dobre. Okazuje się, że wcale tak nie musiało być.

Wybór był ograniczony. Kiedy kontuzji doznał Doyle, to Jepsen Jensen był jedynym sensowym zawodnikiem na rynku. Prezes Murawski rozważał jeszcze Mateja Zagara, ale Słoweniec jest dużo starszy i był dużo mniej objeżdżony. Duńczyk natomiast od początku roku, zarówno w Danii, jak i Szwecji, był bardzo szybki i świetnie przygotowany. W środowisku mówiło się, że schudł i zainwestował w sprzęt, więc jego dobra forma nie była zaskoczeniem, choć mało kto spodziewał się, że zakończy sezon z ósmą średnią w lidze.

~ Marcin Kuźbicki

Ten ruch pozwolił klubowi awansować w tabeli i pojechać w sześciodrużynowych play-offach. Tam zabrakło zaledwie punktu, aby awansowali do strefy medalowej.

Bez Michaela Jepsena Jensena GKM Grudziądz by spadł z PGE Ekstraligi, więc Duńczyk niespodziewanie okazał się jednym z lepszych transferów w historii klubu - kończy Kuźbicki.

Robert Miśkowiak i Jakub Miśkowiak./Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski
Jakub Miśkowiak kontra Kacper Woryna./Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński
Marcin Kuźbicki/Marcin Karczewski/INTERIA.PL


INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem