GKM Grudziądz ma za sobą kapitalny sezon. Przed sezonem byli określani jako faworyci do spadku, a zabrakło jednego małego punktu, żeby znaleźli się w strefie medalowej. Czy potrzebują wzmocnień? Największą bolączką grudziądzkiej drużyny był zawodnik U24. Kacper Pludra pojechał fatalny sezon, będąc najgorszym zawodnikiem w swojej roli. Średnia 0,71 punktu na bieg pokazuje, że klub tutaj ma spore rezerwy. Mówi się, że klub rozważa Jakuba Miśkowiaka. To wiąże się z wielką kasą, gdyż za Miśkowiaka trzeba wyłożyć minimum milion złotych za podpis i 10 tysięcy za punkt. - Na miejscu GKM-u zrobiłbym wszystko, żeby ściągnąć Kubę Miśkowiaka. Jeśli się da, to jak w "Kilerze" - "Trzeba nadpłacić, przepłacić, przebić". Ten ruch trzeba by było interpretować, że wzmacniamy siebie, ale także osłabiamy innych - twierdzi komentator Eleven Sports. W końcu wejdą do strefy medalowej? Klub z Grudziądza od lat walczy o to, aby wejść do strefy medalowej. W przyszłym roku będzie o to zdecydowanie trudniej, bowiem system w rozgrywkach ulegnie zmianom. W przypadku GKM-u będzie to znaczące utrudnienie. - To jest złożona kwestia. W przyszłym roku zmienia się system rozgrywek, do play-off wchodzą cztery zespoły. GKM, powtarzając wyczyn z tego sezonu, nie znalazłby się w najlepszej czwórce. Po prostu by się utrzymał, kończąc sezon na 5-6 miejscu. Zatem awans do czwórki będzie wielkim zaskoczeniem - uważa Kuźbicki. Bez niego GKM by spadł Kontuzja Jasona Doyla wywróciła plany GKM-u do góry nogami. Tym razem uraz podstawowego zawodnika wyszedł klubowi na dobre. Okazuje się, że wcale tak nie musiało być. Ten ruch pozwolił klubowi awansować w tabeli i pojechać w sześciodrużynowych play-offach. Tam zabrakło zaledwie punktu, aby awansowali do strefy medalowej. - Bez Michaela Jepsena Jensena GKM Grudziądz by spadł z PGE Ekstraligi, więc Duńczyk niespodziewanie okazał się jednym z lepszych transferów w historii klubu - kończy Kuźbicki.