- Jesteśmy mocni jak Zielona Góra - ocenił swój zespół na konferencji prasowej trener bydgoszczan, Jacek Wożniak. Pozostaje jednak pytanie czy owi liderzy faktycznie będą chcieli zagrać w jednej drużynie? Skład Abramczyk Polonii jak beczka prochu Skład Abramczyk Polonii Bydgoszcz przypomina bowiem trochę beczkę z prochem. Ten ładunek wybuchowy o dużej mocy ma potencjał, żeby rozbić każdego przeciwnika, ale z drugiej strony wystarczy jednak iskra by zadziałał autodestrukcyjnie. Chodzi o to, że w jednym zespole w roli liderów znaleźli się trzech indywidualiści, znani od lat za żużlowców o bardzo trudnych charakterach, czyli: Żagar, Miedziński i Bjerre. - Jeden z nich to kłopot, a trzech to przepis na katastrofę. Ja bym takiego trio nigdy nie zatrudnił - ocenił były reprezentant Polski, Jan Krzystyniak. Bjerre już w 2010 roku "trudnym charakterem" nazwał trener Marek Cieślak. Duńczyk był wówczas podopiecznym szkoleniowca w Sparcie Wrocław i w środku sezonu (w związku z tym, że klub zalegał mu pieniądze) odmówił przyjazdu na dwa mecze wyjazdowe (do Częstochowy i Tarnowa), co w efekcie kosztowało ekipę z Dolnego Śląska medal (w dwumeczu z Apatorem o brąz był remis, więc medal przypadł drużynie sklasyfikowanej wyżej w sezonie zasadniczym). Od tego czasu nic się nie zmieniło. Duńczykowi zależy przede wszystkim na pieniądzach, co pokazał chociażby w zeszłym roku, gdy wziął pieniądze od grudziądzan na przygotowania do sezonu, a próbował objechać ligę na starym sprzęcie. Zainwestował dopiero, gdy klub ściągnął Pawła Miesiąca i przyszło mu walczyć o miejsce w składzie. Żagar nawet swojego mechanika pobił Żagar to jeszcze większy indywidualista. Bardzo chimeryczny i humorzasty zawodnik, który lubi się ścigać przede wszystkim przyczepnych nawierzchniach. Znany jest też z wybuchowego charakteru. Podczas turnieju Grand Prix pobił się kiedyś z Nickim Pedersenem, a podczas ostatniej rundy zeszłorocznych mistrzostw świata zaatakował Szweda, Olivera Berntzona. Głośne też było jego skandaliczne zachowanie z 2017 roku, gdy podczas Grand Prix Polski w Gorzowie pobił... własnego mechanika. Adrian Miedziński to też zawodnik, który ma problemy z aklimatyzacją w zespole. W 2020 to jego pojawienie się w roli "gościa" w drużynie ROW-u Rybnik kompletnie rozbiło atmosferę w drużynie beniaminka i wywołało protesty kolegów z drużyny (po jednym z treningów zespół spotkał się z trenerem Lechem Kędziorą i przekonywał go, że woleliby pojechać bez Miedzińskiego w składzie). Wychowanek Apatora Toruń lubi narzekać na tor, a na dodatek znany jest z bardzo niebezpiecznej jazdy. Wielokrotnie na torze powodował kraksy, w wyniku których rywale doznali kontuzji (m.in. Emil Sajfutdinow, Tomasz Gapiński, Jason Doyle). Krzystyniak: Oni już tylko chcą się nachapać - Poza charakterem to jest właśnie największym mankamentem całej trójki. Wszyscy oni na torze są egoistami, myślą tylko o sobie, jazda parą to dla nich abstrakcja. Żagar w zeszłym roku w Falubazie nawet z juniorami nie potrafił współpracować. Z takimi zawodnikami, którzy jadą tylko na własne konto, ciężko jest zrobić wynik drużynowy - stwierdził były żużlowiec i trener, który zwrócił uwagę na jeszcze jeden aspekt. - Spójrzmy jeszcze na ich wiek. To są żużlowcy między 36-38 rokiem życia. Ich już nic w tym sporcie nie kręci poza kasą. Nie będą patrzyli na interes drużyny, tylko na to by się jeszcze przed sportową emeryturą nachapać. Nie wierzę, że poprowadzą Polonię do PGE Ekstraligi - zakończył Krzystyniak.