W piłce nożnej to praktycznie nierealne. W sportach halowych także. Ale w żużlu jak najbardziej. Tu można - będąc wielkim fanem - naprawdę sporo zobaczyć, praktycznie w każdym żużlowym zakątku świata. Dziennikarze, kibice, działacze prześcigają się w liczbie "zaliczonych" stadionów. Przy czym przez "zaliczony" rozumieją taki, na którym widziało się całe zawody. A to nie zawsze się udaje, bo przecież na przeszkodzie może stanąć na przykład deszcz. W całej tej zabawie udział bierze także autor niniejszego tekstu, który ma na koncie 45 torów, a po sezonie 2023 chce ich mieć 70. W elitarnym klubie "100" jest bardzo niewielu, bo tu już naprawdę potrzeba sporo czasu i dobrej logistyki, by to ogarnąć. Sto obiektów to minimum kilkanaście krajów. Są i tacy, którzy swoje rekordy napędzają sztucznie, zaliczając do statystyk... gale lodowe czy zawody dla dzieci. Oni oczywiście przodują w klasyfikacjach, ale ich liczby są podbite na przykład piętnastoma torami do ice speedwaya. Dyskusyjne są także wyniki niektórych fotografów, którzy chwalą się setką stadionów, a na niektórych widzieli np. zaledwie dwa biegi, bo resztę czasu stali tyłem do toru. Generalnie zdecydowana większość wyznaje zasadę, że liczą się tory klasyczne, trawiaste i długie. Reszta to tak naprawdę zabawa z żużlem, więc zaliczanie lodowiska jako toru żużlowego jest nieco śmieszne. Przedłużona majówka na południu Europy Jeśli ktoś dysponuje odpowiednią ilością czasu, może zaliczyć kilka obiektów w różnych krajach już na przełomie kwietnia i maja. Problem jest taki, że runda kwalifikacyjna do SEC we włoskim Terenzano będzie w środku tygodnia, konkretniej we wtorek. Jeśli uda się tam być, to potem będzie już z górki. 29 kwietnia w Gorican mamy Grand Prix Chorwacji, a dwa dni później kolejna runda eliminacji SEC - do wyboru austriackie Mureck lub węgierski Debreczyn. Obie lokalizacje są jak najbardziej warte odwiedzenia. Po drodze można też zaliczyć Słowenię, bo w tym okresie niemal na pewno jakieś zawody zrobi Krsko, znane także z turniejów Grand Prix. To przepięknie położony obiekt, który ma wokół wzniesienia, rzekę i cudowny krajobraz. Samo miasteczko nie oferuje turystom zbyt wiele, ale można podjechać do wyżej położonego Sremic, gdzie imponujący jest widok winiarni. W Krsko jest także znany staw, na który miejscowi mówią... Rybnik. To jedyna szansa w roku, by tam być Jeśli ktoś lubi speedway w odmianie niemieckiej, powinien 21 maja pomyśleć o wizycie w Osnabruck. Tamtejszy ośrodek organizuje zawody jedynie raz do roku. Tor jest trawiasty, a sama dyscyplina w tej formie jest naprawdę ciekawa. Warto chociaż raz ją zobaczyć, tym bardziej że planowane są też biegi sidecarów, które dla zwykłego kibica wyglądają jak jakiś kosmos. Tydzień później najpewniej wróci żużel do słynnego Norden, położonego na północy Niemiec. To bardzo znany ośrodek, był tam finał mistrzostw świata 40 lat temu. Od wielu lat jednak nic się tam nie dzieje, ale jak ogłaszał klub, pod koniec maja ma nastąpić wielka reaktywacja. Na razie nic nie wskazuje na to, by te plany miały się nie powieść. Zapewne wielki stadion zgromadzi mnóstwo spragnionych fanów żużla. Żużel w kraju świętego Mikołaja W połowie lipca odbędą się dwie z rzędu kolejki ligi szwedzkiej rozegrane dzień po dniu, we wtorek i środę. Te mecze można oczywiście połączyć z planowanym też na tamten czas GP w Malilli, ale to plan bardzo prosty. Jest jeden znacznie bardziej skomplikowany, ale przy okazji taki, który dostarczy wrażeń na całe życie. 15 lipca w środku fińskiego lasu organizowany będzie półfinał mistrzostw Europy par. Tor w Varkaus to absolutny unikat i konia z rzędem temu, kto był tam na zawodach. Kłopotem może być dojazd, bo najpierw trzeba dolecieć do Helsinek, a potem wypożyczyć auto lub wybrać się pociągiem/autobusem w dalszą trasę. W pobliżu jest lotnisko Jyvaskyla, ale obsługuje ono niewiele lotów. Niech oni w końcu coś zrobią! Oczywiście nie można pominąć naszego polskiego podwórka. Wielu kibiców ma zaliczonych większość stadionów, ale niewielu - zwłaszcza tych młodszych - było także w Krakowie i Świętochłowicach. Istnieje spora szansa, że po wielu latach w tym sezonie w końcu i tam odbędą się jakieś zawody, dzięki którym lista wielu osób wreszcie będzie kompletna. Oczywiście powyższe wycieczki to jedynie propozycje. Jest wiele ciekawych innych kierunków, które warto rozważyć. Fajnie jest np. wybrać się do węgierskiego Nagyhalasz, gdzie 14 maja odbędzie się SEC Challenge. Weekend w Rydze przy okazji sierpniowego turnieju GP także wygląda kusząco. Warto też zobaczyć chociaż raz w życiu zawody Night of the Fights w niemieckim Cloppenburgu. Widowisko kapitalne, żyje tym całe miasto. Turniej odbędzie się na początku września.