W polskiej lidze żużlowej często pojawiają się przepisy, które w zamyśle mają schłodzić zarobki gwiazd, a w praktyce nie tylko tego nie robią, ale i dodatkowo podnoszą wydatki klubów na przeciętnych zawodników. Kiedyś na dobre stawki mogli liczyć słabeusze z niskim KSM W dobie KSM, gdzie każdy zawodnik miał wartość określoną w liczbach, a skład nie mógł przekraczać kalkulowanej średniej meczowej dla drużyny, w cenie byli żużlowcy z KSM 2,50 lub niewiele wyższym. Jak ktoś miał taki KSM to był słaby. Jednak w związku z tym, że ci słabi byli potrzebni, to windowali stawki i potrafili naprawdę ogromne pieniądze za sam podpis pod kontraktem. Teraz w cenie są zawodnicy U24. To oni zgarniają wielkie pieniądze. Rok temu Włókniarz Częstochowa dał milion za podpis i 9 tysięcy za punkt Jakubowi Miśkowiakowi, który dopiero co zakończył wiek juniora. Dał, bo musiał. W innym razie pewnie nawet by Miśkowiaka dalej nie trzymał w składzie, bo drogi, a do TOP10 mu daleko. Motor go nie chciał, ale i tak zaliczył miękkie lądowanie Jednak najlepszym przykładem tego, do jakich absurdów potrafi dochodzić przez konieczność zatrudniania zawodników U24 jest Wiktor Lampart. Kiedyś był on określany, jako wielki talent, ale już po jego juniorskiej karierze pozostał wielki niedosyt. I co prawda Motor Lublin nie dał mu pracy po skończeniu wieku młodzieżowca, ale trafił do Apatora Toruń. Zanim podpisał kontrakt w nowym klubie, prowadził rozmowy na poziomie 800 tysięcy złotych za podpis i 8 tysięcy za punkt. Apator musiałby mu dać te, albo bardzo zbliżone pieniądze. Jeśli dał mu 800 i 8, to Lampart zakończył sezon 2023 z przychodem 1,6 miliona złotych. Przeciętny zawodnik z milionem w kieszeni Problem w tym, że miniony sezon nie był w wykonaniu Lamparta szczególnie udany. Czterdziesta średnia, ledwie 7 wygranych biegów w całym roku i 100 punktów z bonusami. Apator od połowy 2023 zastanawiał się, czy ciągnąć to dalej. W końcu zatrzymał zawodnika. Raz, że nie miał ciekawszej alternatywy, bo na rynku U24 posucha. Dwa, że Polak na U24 daje duże możliwości. W składzie trzeba mieć dwóch Polaków, więc jeden na U24 oznacza, że może dołożyć trzech zagranicznych zawodników do seniorskiego zestawu. Oczywiście to nie jest wina Lamparta i trudno go za to krytykować, ale coś jest nie tak, skoro bardzo przeciętnie punktujący zawodnik dostaje dobrze płatną posadę. Jasne, że od tego 1,6 miliona trzeba odjąć wydatki na sprzęt i utrzymanie teamu, odliczyć podatki, ale i tak połowa tej kwoty zostaje w kieszeni zawodnika.