Marek Grzyb to postać stosunkowo nowa w środowisku żużlowym. Jeszcze niedawno jego rola ograniczała się jedynie do sponsorowania Stali Gorzów, gdzie przez kilka sezonów firma Cash Broker pojawiła się nawet w nazwie klubu. Życie biznesmena wywróciło się do góry nogami w 2019 roku, kiedy to w trakcie trwania rozgrywek zastąpił on odchodzącego Ireneusza Macieja Zmorę i objął funkcję prezesa jednego z najbardziej zasłużonych ośrodków w kraju nad Wisłą. O ile w PGE Ekstralidze 2019 trudno rozliczać go z wyników, ponieważ przejął drużynę pod koniec zmagań, o tyle kolejne lata to medale, czyli sukcesy. Co warto zaznaczyć nie byłoby ich bez ogromnego szczęścia. Jack Holder spadł mu z nieba Cały Gorzów na pewno na długo nie zapomni sezonu 2020 i marszu po srebrny medal w stylu największych produkcji Netfliksa. Drużyna pokonała wówczas drogę z piekła do nieba i to dosłownie, ponieważ na półmetku zmagań znajdowała się w strefie spadkowej, po to by zaledwie dwa miesiące później wywalczyć historyczny srebrny medal. Nikt nie ma jednak wątpliwości, że nie byłoby świętowania gdyby nie korzystny splot zdarzeń i transfer Jacka Holdera. Australijski "gość" okazał się strzałem w dziesiątkę i pomimo wielu pesymistycznych opinii przed debiutem, to właśnie on wraz z Bartoszem Zmarzlikiem wprowadził gorzowian do finału PGE Ekstraligi. Nie wiadomo co kierowało wówczas Markiem Grzybem, ale decyzja o ekspresowym pozyskaniu 25-latka śmiało mogła aspirować do wydarzenia roku. Zapewne zapytacie teraz, gdzie tu w tym wszystkim fart? Ano w przepisach wymyślonych przez działaczy. Gdyby nie nieprzemyślany zapis o tym, iż "gość" może w każdej chwili zastąpić podstawowego żużlowca danej drużyny, to z pewnością końcowa kolejność zmagań wyglądałaby nieco inaczej. Koszmar częstochowskich kibiców Marek Grzyb ma furę szczęścia także w starciach z Eltrox Włókniarzem. W sezonie 2020 jego klub najpierw nie został ukarany za pożar rozdzielni na stadionie, a następnie kilka miesięcy później zwyciężył walkowerem na trudnym terenie rywala. Szczególnie ten drugi mecz przejdzie do historii, gdyż Moje Bermudy Stal jechała tam po porażkę. Tuż przed starciem kłopoty zdrowotne miał Rafał Karczmarz, lecz jak później się okazało, nie trzeba było nawet wyjeżdżać na tor. Za winnych odwołania potyczki uznano gospodarzy, którzy nie przygotowali bezpiecznej nawierzchni do ścigania. Mało? To właśnie między innymi z tego powodu zespół w kluczowym momencie opuścił jeszcze legendarny trener - Marek Cieślak. Częstochowianie niestety nie zdołali się już pozbierać. Kto zajął ich miejsce w play-off? Moje Bermudy Stal. Legenda głosi, że niektórym fanom do dziś po nocach śni się im przez to Marek Grzyb. Nawet pandemia pomogła Działacz spod Poznania osiągał sukcesy nie tylko na arenie krajowej. Do takowych na pewno należy zaliczyć powrót Speedway Grand Prix do Gorzowa w 2020 roku. Początkowo nikt nie spodziewał się takiego zwrotu akcji, jednak proces przyspieszyła pandemia koronawirusa. Polskie miasta postanowiły wtedy ugasić pożar i podzielić się turniejami. Tak oto elitarny cykl zawitał do Pragi, Wrocławia, Gorzowa i Torunia. Co prawda nie wyglądało to prestiżowo, ale fakt był faktem i to głównie dzięki zaangażowaniu Marka Grzyba wielka impreza ponownie pojawiła się na stadionie imienia Edwarda Jancarza. Po kilkunastomiesięcznej przerwie Bartosz Zmarzlik znów dostanie rundę u siebie w domu. Pomimo, iż umowa nie została dotąd podpisana, zawody na terenie aktualnych brązowych medalistów DMP będą rozgrywane corocznie do 2025 roku. Tutaj prezes z kolei powinien się cieszyć z zaufania miasta, które wyłożyło na to dziesięć milionów złotych. Jubileusz uczci złotym medalem? Sezon 2022 w Gorzowie zapowiada się jeszcze bardziej wyjątkowo niż dwa poprzednie. Oczywiście ma to związek z obchodami 75. rocznicy powstania klubu. Nic dziwnego, że już snute są plany zdobycia złotego medalu. Marek Grzyb i spółka na pewno chcieliby, aby szczęście ich nie opuszczało i nadal zamierzają pozytywnie zaskakiwać całą żużlową Polskę. Skład? Jest. Nadzieje? Są. Wszystko teraz w rękach zawodników i prezesa.