Po sezonie 2022 po raz kolejny pojawiła się dyskusja na temat konieczności wprowadzenia KSM albo po prostu zrobienia czegokolwiek, by pomóc beniaminkowi. Arged Malesa w katastrofalnym stylu spadła z PGE Ekstraligi, nie zdobywając żadnego punktu i w wielu meczach przegrywając bardzo wysoko. Momentami ten zespół trudno się oglądało. Środowisko do ich porażek podeszło jednak nieco pobłażliwie, bo wydawało się że naprawdę w okresie transferowym nie mieli najmniejszych szans na duże nazwiska. Kłam tej teorii zadały jednak Wilki Krosno. Nowy beniaminek PGE Ekstraligi od razu po awansie zabrał się do roboty. Prezes Grzegorz Leśniak nie patyczkował się z innymi klubami, grał i nadal gra ostro. Wyciągnął z GKM-u Krzysztofa Kasprzaka oraz z Unii Leszno Jasona Doyle'a, wzmacniając swój skład i przy okazji osłabiając głównych rywali w walce o utrzymanie. To było mocne. Ale na tym Leśniak może nie przestać. Pojawiają się pogłoski, że w Krośnie możemy też zobaczyć Wadima Tarasienkę oraz Piotra Świercza. PGE Ekstraliga może dziękować Leśniakowi Prezes Wilków dał władzom najlepszej żużlowej ligi na świecie spokój minimum na kilka lat. Już nikt nie powie, że słaby wynik któregoś z kolejnych beniaminków był spowodowany brakiem możliwości dokonania znaczących transferów. Wtedy błyskawicznie może dostać odpowiedź: jakoś Leśniak mógł sobie poradzić, więc i wy możecie. Trzeba po prostu iść twardo po swoje, a Arged Malesa rok temu była zwyczajnie za miękka i aż do bólu fair wobec rywali. PGE Ekstraliga ma zatem dobry tekst na pytania o pomoc beniaminkowi. Leśniak upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu, bo pomógł i swojemu klubowi, i całej lidze. Teraz pytanie, jak transfery sprawdzą się w życiu, bo zwłaszcza ten Krzysztofa Kasprzaka jest ryzykowny. To żużlowiec o wielkiej renomie, wicemistrz świata, ale od kilku lat będący pod formą. Za rok kończy 40 lat, więc młodzieniaszkiem też już nie jest. W żużlu jednak znacznie starsi od niego potrafili przeżywać drugą lub nawet trzecią młodość.