Janusz Kołodziej jest w tym sezonie fenomenalny. Kapitan Fogo Unii Leszno ciągnął za uszy swój zespół i wprowadził go do fazy play-off pomimo, że ominął kilka kolejek ze względu na kontuzję. Przez kontuzję zaliczył także dwa słabsze mecze w PGE Ekstralidze, a mimo to aktualnie legitymuje się czwartą średnią biegową (2,333 pkt/bieg) i ustępuje tylko Bartoszowi Zmarzlikowi, Emilowi Sajfutdinowowi oraz Leonowi Madsenowi. Janusz Kołodziej to nie tylko topowy ligowiec. Ten sezon pokazuje, że jest w stanie wygrywać wszędzie i pomimo 39 lat, Kołodziej w ostatnich latach dojrzał i się rozwinął. Wcześniej jego bolączką były starty na technicznych torach. W tym sezonie zwyciężył podczas IMP w Łodzi, nie miał sobie równych podczas drugiej rundy SEC w Guestrow, a na znienawidzonym w teorii przez siebie torze w Grudziądzu potrafił zrobić komplet punktów. Powyższe argumenty jasno wskazują, że to jemu należy się stała dzika karta na starty w cyklu Grand Prix w przyszłym sezonie. Kibice, dziennikarze oraz eksperci typując kandydata do dzikiej karty z Polski na ogół wskazywali Dominika Kuberę. Ten rok pokazuje jednak, że Kubera nie jest jeszcze na tyle stabilnym żużlowcem, by móc liczyć na taki przywilej, jak dzika karta. Choć może to być pokłosiem groźnej kontuzji, którą przecież u progu sezonu złapał. Zmazali plamę po blamażu. Łódź jest gotowa na wielkie imprezy Trzecia runda indywidualnych mistrzostw Polski w Łodzi skutecznie zmazała plamę po blamażu w Krośnie, którego byliśmy świadkami w lipcu. Łódź udowodniła, że jest gotowa na wielkie imprezy i tan stadion właśnie na takie zasługuje. Świetne ściganie, doskonała organizacja i także realizacja w telewizji - te argumenty mówią same za siebie. Jedynym minusem była tak naprawdę frekwencja, bo łódzka Moto Arena zapełniła się w około 60%, co zważając na rangę imprezy oraz w teorii głód topowych eventów w Łodzi jest mizernym wynikiem. Wracając jeszcze do wydarzeń z Krosna... minął miesiąc, a my nadal nie wiemy, co się wydarzyło. Nie wiemy czy i telewizja jako główny sponsor imprezy dostała jakieś publiczne wyjaśnienia, bo przecież takowych się domagano. Przede wszystkim nie wiemy, czy ktokolwiek poniósł lub poniesie jakiekolwiek konsekwencje, a taka informacja byłaby przydatna i w pełni zamknęłaby temat krośnieńskiej imprezy.