Do dwóch razy sztuka, mogliby rzec kibice ROW-u oraz Cellfast Wilków. Pierwsze podejście do tego meczu zostało bowiem odwołane ze względu na żałobę w województwie śląskim. Jakkolwiek to zabrzmi, miejscowi trochę na tym zyskali, ponieważ tym razem przystąpili oni do spotkania wzmocnieni Nicolaiem Klindtem. Duńczyk parę dni temu ścigał się jeszcze w PGE Ekstralidze, a przed rokiem był jednym z tych dzięki którym Arged Malesa Ostrów znajduje się obecnie w gronie ośmiu najlepszych polskich drużyn. Siłownię w tym tygodniu mają już z głowy Dzisiejszy tor zdecydowanie oddzielał chłopców od mężczyzn. Główni bohaterzy jednak nie pękali i w każdym biegu dzielnie i co najważniejsze zazwyczaj w komplecie dojeżdżali do mety (Grzegorz Zengota upadek zaliczył przez defekt motocykla). Jedyne do czego mogli przyczepić się kibice, to brak walki. W większości wyścigów odległości między żużlowcami były tak duże, że punkty do programu publiczność wpisywała już kilka sekund po starcie. Podwójnie rozgoryczeni czuli się zwłaszcza fani siedzący w czarno-zielonych szalikach. Szczególnie początek starcia wyglądał tak, jakby to u siebie rywalizowały Cellfast Wilki a nie trenujący na tym obiekcie niemal każdego dnia ROW Rybnik. Wracając jeszcze na moment do Grzegorza Zengoty, to poza kiepskim występem najadł się dziś sporo strachu. W trzynastym biegu dnia serce stanęło na moment nawet niektórym kibicom. Sędzia po upadku Polaka zbyt późno przerwał wyścig i 33-latek w obawie o to, że zostanie rozjechany przez rywali, zamiast biec na murawę, musiał sprintować w stronę dmuchanej bandy. Zimną krew zachowali także pozostali zawodnicy, którzy umiejętnie ominęli leżący na torze motocykl, w efekcie czego nie doszło do tragedii. Gdzie się podziali liderzy? Na szczęście był to koniec tego typu wrażeń i do piętnastej gonitwy mogliśmy skupić się tylko i wyłącznie na emocjach sportowych. Tych spodziewaliśmy się ciut więcej. Co prawda Cellfast Wilki zapewniły sobie zwycięstwo dopiero po czternastej odsłonie, jednak kontrolowali oni mecz praktycznie od samego początku i w zasadzie ani razu nie dali dojść miejscowym do głosu. Ogromna w tym zasługa wyrównanej postawy całego zespołu. Od kolegów nie odstawał nawet Rafał Karczmarz, który udowodnił niedowiarkom, że wczorajszy świetny występ nie był dziełem przypadku. U miejscowych z kolei poza Andreasem Lyagerem próżno szukać jasnych punktów. Kibice z pewnością więcej oczekiwali po liderach. Zarówno Grzegorz Zengota, jak i Nicolai Klindt pojedynku do udanych nie zaliczą. Zwłaszcza Duńczyk nie tak wyobrażał sobie powrót do Rybnika po nieco ponad dziesięciu latach przerwy. Zirytowany park maszyn opuszczał także Krystian Pieszczek. Wychowanek Wybrzeża w pewnym momencie prezentował się najlepiej z gospodarzy, jednak najwyraźniej trener niezbyt ufał jego umiejętnościom i 26-latek jazdę zakończył na dziesiątym wyścigu. ROW RYBNIK: 40CELLFAST WILKI KROSNO: 50ROW Rybnik: 409. Nicolai Klindt 8+1 (2,3,0,2*,1)10. Patryk Wojdyło 8 (3,1,2,2,0,0)11. Andreas Lyager 13 (0,3,2,3,2,3)12. Krystian Pieszczek 5+2 (2,2*,1*,-,-)13. Grzegorz Zengota 4 (0,3,1,w)14. Kacper Tkocz 0 (0,0,0)15. Paweł Trześniewski 2 (2,0,0)Cellfast Wilki Krosno: 501. Tobiasz Musielak 8+1 (1,2,3,w,2*)2. Mateusz Szczepaniak 9+2 (3,1*,1,3,1*)3. Vaclav Milik 11 (3,1,3,1,3)4. Rafał Karczmarz 5+1 (2,0,2*,1)5. Andrzej Lebiediew 11 (1,2,3,3,2)6. Franciszek Karczewski 4+1 (3,1*,0)7. Krzysztof Sadurski 2 (1,0,1)8. Marko Lewiszyn