To nie przypadek, że Nicki Pedersen powiedział o powiększeniu PGE Ekstraligi. W Texom Stali Rzeszów, nowym klubie Duńczyka, wiele się o tym mówi, a 3-krotnu mistrz świata został zakontraktowany po to, żeby drużyna mogła zawalczyć co najmniej o półfinał play-off 1. Ligi, a przy odrobinie szczęścia o coś więcej. Awans do finału może być równoznaczny z awansem do PGE Ekstraligi. Bo do jej powiększenia, nawet gdyby nikt nie spadał, potrzebne byłyby dwa najlepsze zespoły 1. Ligi. Tego mają dotyczyć zmiany zapowiedziane przez Stępniewskiego Od działaczy żużlowej centrali słyszymy jednak, że Pedersen się zagalopował. Wielka zmiana, o której mówił prezes Ekstraligi Wojciech Stępniewski, ma dotyczyć wyłącznie zmiany w systemie play-off i wejdzie w życie w sezonie 2025. 10 drużyn w PGE Ekstralidze (teraz jest osiem) ma jednak nie być ani w 2025, ani nawet w 2026. Wszystko, dlatego że istnieje obawa, iż nowy kontrakt telewizyjny może nie być tak dobry, jak ten obecny. A tylko grube miliony z telewizji mogą dać impuls rewolucyjnym zmianom. Żeby powiększyć Ekstraligę trzeba więcej milionów Do 2025 roku włącznie obowiązuje telewizyjny kontrakt z Canal+ gwarantujący klubom 60,5 miliona złotych rocznie. Każda z drużyn dostaje 6,5 miliona złotych, a mistrz 7 milionów. Żadna z ekip startujących obecnie w Ekstralidze nie chce słyszeć o powiększeniu (taka zmiana musi być przegłosowana, potrzeba do tego większości), bo to oznaczałoby dzielenie się pieniędzmi z dwoma nowymi podmiotami. Władze Ekstraligi mogłyby mieć argument do przeprowadzenia zmian, gdyby na 2026 wynegocjowały lepszy kontrakt. W tej chwili nie ma jednak pewności, czy uda się utrzymać obecny stan posiadania. Pamiętajmy, że gigantyczny kontrakt telewizyjny na lata 2022-2025 był możliwy dzięki temu, że co najmniej dwie stacje biły się mocno o prawa. Negocjacje dotyczące nowej umowy ruszą najpewniej za rok. Nie wiadomo, ilu będzie chętnych, a wiele od tego zależy. Łatwo jednak policzyć, że gdyby do ekstraligowego towarzystwa miały dojść dwie nowe ekipy, to nowy telewizyjny kontrakt musiałby opiewać na 80 milionów rocznie. Jeśli zostanie tak, jak jest, to nie ma szans, bo nikt nie będzie dzielił się kasą. Ekstraliga ma teraz ważniejsze sprawy do załatwienia Poza wszystkim władze Ekstraligi mają przed sobą sporo innych wyzwań i powiększenie najlepszej ligi świata nie jest priorytetem. Ekstraliga przejęła w zarządzanie 1. Ligę, która wielkich pieniędzy z telewizji nie dostaje. I tu będzie walka o wielką kasę, bo kluby 1. Ligi potrzebują milionów z telewizji, żeby wejść na wyższy poziom. Różnica między Ekstra i 1. Ligą mocno się ostatnio zatarła, ale niższa klasa rozgrywkowa wciąż odstaje finansowo. Prezesi publicznie żalą się, że dostają z umowy z telewizją 200 tysięcy, a chcieliby pięć razy tyle. A już tak na marginesie warto zauważyć, że powiększenie Ekstraligi wymaga solidnych fundamentów. Jeśli rosnącej w siłę 1. Lidze zabierze się dwie drużyny, to natychmiast straci na atrakcyjności, a 2. Liga stanie się wtedy kadłubowa. Władze muszą więc ostrożnie dokonywać zmian, by nie wylać dziecka z kąpielą.