Antoni Kawczyński, mimo swojego bardzo młodego wieku, dał się już poznać sympatykom czarnego sportu jako bardzo obiecujący zawodnik. Tego lata, podczas finału rozgrywanego na Stadionie Olimpijskim zajął trzecie miejsce w zawodach Speedway Grand Prix 3. To indywidualne mistrzostwa świata rozgrywane wśród chłopców do piętnastego roku życia na motocyklach do złudzenia przypominających klasyczne żużlówki, ale napędzanych silnikami o pojemności skokowej dwustu pięćdziesięciu centymetrów sześciennych. Apator niszczy talenty Przed kilkoma dniami ogłoszono oficjalnie, że wychowanek gdańskiej szkółki podpisał wieloletni kontrakt z ekstraligowym For Nature Solutions Apatorem Toruń. Fani talentu nastolatka nie byli z tego powodu zachwyceni. Dobrze pamiętają oni, co po transferze do Aniołów stało się z największym nadmorskim talentem ostatnich lat - Karolem Żupińskim. Po przenosinach do województwa kujawsko-pomorskiego niemal momentalnie stanął w rozwoju, a później nawet zaczął się w nim cofać. Teraz przyjdzie mu odbudowywać swoją, wciąż przecież młodą, karierę w najniższej klasie rozgrywkowej. Niestety, jego przypadek nie jest osobniony. Apator - podobnie jak jego wcześniejsze odpowiedniki - bardzo często wykupywał w ostatnich latach utalentowanych młodzieżowców z innych ośrodków. Praktycznie żaden z nich nie zdołał rozwinąć swojego potencjału na Motoarenie. Maksymilian Bogdanowicz po epizodzie z Aniołem na piersi praktycznie całkiem odsunął się od poważnego ścigania. Niewiele zabrakło, a podobny los spotkałby także Norberta Krakowiaka, który w tym roku zachwycał kibiców GKM-u. Nawet ściągnięty z powrotem z Grudziądza Denis Zieliński w minionym sezonie sprawował się gorzej niż w roku 2021. Sympatyków Kawczyńskiego może jednak uspokoić fakt, iż problemy z przystosowaniem się do toruńskiego powietrza mieli wyłącznie ci żużlowcy, którzy do Apatora przechodzili już po zaliczeniu występów w innym zespole. Krzysztof Lewandowski, wychowanek bydgoskiej szkółki Jacka Woźniaka, związał się z toruńską drużyną jeszcze przed egzaminem na licencję i dziś rozwija się całkiem przyzwoicie. Pozostaje wierzyć, że gdańszczanin podzieli, a może nawet przebije jego los.