W sobotni wieczór kibice zgromadzeni na trybunach stadionu imienia Edwarda Jancarza nie musieli oglądać podobnych scen jak przy okazji piątkowej rundy SGP2. Zawody ruszyły zgodnie z planem, a nad ich głowami zamiast ciemnych chmur widniało piękne, błękitne niebo. Poza tym obiekt wprost zalał się kibicami. Zainteresowanie turniejem było tak ogromne, że organizatorzy w dniu zawodów rozpoczęli dystrybucję wejściówek stojących. Fani w biało-czerwonych szalikach zdecydowanie nie żałowali tego, że zamiast grilla wybrali wieczorne oglądanie żużla. Pewnie do półfinału awansował bowiem Bartosz Zmarzlik. Ponadto po ostatniej serii z ulgą odetchnął też Maciej Janowski. Pomimo ogromnych starań, po raz kolejny w tym roku gorzką pigułkę przełknął niestety Patryk Dudek. Zawodnikowi For Nature Solutions Apatora na nic zdała się nawet obecność w parkingu uznanego mechanika - Dariusza Sajdaka. Zaledwie pięć razy na torze pojawił się również Szymon Woźniak, czyli żużlowiec z dziką kartą. Wszystkim przedstawicielom ebut.pl Stali 24 czerwca kompletnie się zresztą nie powiodło, bo na rundzie zasadniczej dalszą jazdę zakończyli także Martin Vaculik oraz Anders Thomsen. Dla licznie zgromadzonej publiczności był to niewątpliwie nie lada szok. Duńczyk w sezonie 2022 okazał się przecież najlepszy i w sobotę marzył o powtórce z rozrywki. Półfinału nie przebrnął Maciej Janowski. Radość Polakom dał za to Bartosz Zmarzlik, który przepustkę do decydującej gonitwy wywalczył bez większych problemów. Jej zwycięzca został wyłoniony dopiero w trzecim podejściu. W pierwszej próbie niegroźny upadek zaliczył Fredrik Lindgren. Potem zaś z nawierzchnią toru zapoznał się Jason Doyle. Dla Australijczyka litości nie miał sędzia Aleksander Latosiński i wykluczył go z powtórki. Po tych dwóch incydentach najwięcej zimnej krwi zachował Leon Madsen. Duńczyk wystrzelił ze startu i pewnie zmierzał po triumf w turnieju. Na półmetku wyścigu rywala dogonił Bartosz Zmarzlik i zrobił coś, co Gorzów nie zapomni na długie lata. Polak czekał na odpowiedni moment, aż wreszcie nastąpił on na ostatnim łuku. 28-latek pięknym atakiem przy krawężniku przedarł się przed przeciwnika i jako pierwszy minął linię mety. Kibice widząc to wszystko tylko przecierali oczy ze zdumienia. Radość wychowanka Stali była tym większa, że zwycięstwo w Gorzowie dało mu awans w rankingu wszech czasów jeśli chodzi o liczbę triumfów w pojedynczych rundach Grand Prix. W tej chwili fenomenalnie jeżdżący lider cyklu znajduje się już przed legendarnym Tonym Rickardssonem, a pamiętajmy iż ma przed sobą naprawdę wiele lat jazdy na najwyższym światowym poziomie.