O telefonie od szejka Krzysztof Cegielski powiedział w programie "Żużlowe Kolegium" w Canal+. Nam zdradził szczegóły. Telefon od pośrednika instytucji z Dubaju - Zadzwonił nie tyle przysłowiowy szejk, ile przedstawiciel instytucji finansowej z Dubaju - mówi nam Cegielski. - Przyznał, że został zlecenie, żeby się z nami skontaktować i poprosił o przygotowanie oferty sponsoringowej dla banku, który reprezentuje. Dla mnie brzmiało to dość egzotycznie. Telefon był przed świętami, a Cegielski właśnie dopieszcza ofertę. - Takie rzeczy działają na wyobraźnię. Ja byłem na tyle zaskoczony i zdziwiony, że bardzo długo dopytywałem, skąd to całe zainteresowanie. Okazało się, że mój rozmówca w ogóle nie zna Janusza Kołodzieja. Po prostu dostał zlecenie. Przyznał, że coś musiało przykuć uwagę tej instytucji, ale nie miał pojęcia co. Wypytywał natomiast o to, czy w żużlu funkcjonują inne instytucje bankowe. Wiem tylko o PKO BP w Motorze Lublin - przyznaje Cegielski. Na hasło szejk miliony przelatują przed oczami Niewykluczone, że instytucja z Dubaju chce wejść na polski rynek i szuka jakiegoś środka zaczepienia, nośnika reklamy przez sport. Sprawa zdaniem Cegielskiego jest poważna, ale trudno oszacować, o jakie pieniądze chodzi. Choć na hasło szejk zapala się zielone światło i przed oczami przelatują miliony. Jeśli Kołodziej dopnie kontrakt reklamowy z firmą z Dubaju, to zrobi coś, czego jeszcze w żużlu nie było. Kilka lat temu o szejku oferującym miliony mówił Emil Sajfutdinow, ale do transakcji nie doszło. Sajfutdinow poleciał na spotkanie w Mediolanie, ale tam okazało się, że musi wpłacić 100 tysięcy dolarów prowizji przed podpisaniem umowy. Nawet był skłonny to zrobić, ale kolejne rozmowy pokazały, że ma do czynienia z naciągaczem.