Jeszcze tylko PGE Ekstraliga nie postawiła na sztuczną inteligencję. Tam nadal nie ma maszyn, które decydują o momencie startu zawodników. Władze najlepszej ligi świata chcą najpewniej sprawdzić, jak pomysł z maszyną wyręczającą sędziego sprawdzi się w niższych ligach. Po roku testów podejmą decyzję. Żużlowcy mają kłopot ze sztuczną inteligencją Tymczasem "sztuczna inteligencja" działa w najlepsze w niższych ligach i zawodach indywidualnych. I żużlowcy mają z tym kłopot. Wielu z nich próbowało wcześniej oszukiwać sędziów na starcie. Wiedzieli, po ilu sekundach dany arbiter zwolni taśmę. Ruszali na trzy, lub cztery i jeśli sędzia nie zauważył, że wstrzelili się w start i nie przerywał biegu, to dobrze na tym wychodzili. Automatu nie da się jednak oszukać. Komputer decyzję o zwolnieniu zamka maszyny startowej podejmuje inaczej niż sędzia X. Każda z tych maszyn jest ustawiona w pewnym przedziale. Jest minimalny i maksymalny czas, po którym taśma idzie w górę. Cały mechanizm jest wyposażony w czujniki. Dopiero gdy wszyscy zawodnicy stają nieruchomo, komputer zaczyna procedurę. Wcześniej sędzia włącza zielony przycisk, niejako mówiąc automatowi: teraz twoja kolej. Sędzia włącza zielony przycisk, resztę robi komputer Arbiter po włączeniu guzika nie zdejmuje z siebie odpowiedzialności. Nadal to on decyduje, czy start był ok, czy nie należy go przerwać i ukarać któregoś z zawodników. Swoją drogą, to musi być dziwne uczucie, jak po włączeniu przycisku sędzia traci kontrolę i zaczyna się zastanawiać: zadziała, czy nie zadziała. Już mówi się, że maszyna nie jest idealna, że czasami trzyma zawodników zbyt długo pod taśmą. Wdrożenie każdego procesu wymaga jednak czasu. W Grand Prix komputer na starcie już pracuje i wielu żużlowców to sobie chwali. Inna sprawa, że akurat w GP ruch pod taśmą przed startem jest o wiele większy niż w naszej lidze. To wynika z tego, że tam jest większa tolerancja, nie ma takiego nacisku na wyłapywanie "mikro ruchów" i wykluczanie zawodników za to przewinienie. Gdyby zawody GP odbywały się pod takim rygorem, jak mecze PGE Ekstraligi to połowa stawki miałaby przed finałem co najmniej jedno ostrzeżenie na koncie. Warto dodać, że sędziom w ocenie zachowania zawodników pod taśmą pomaga też telemetria, która mierzy czas reakcji na zwolnienie zamka. W poprzednich latach wiele mówiło się o tym, że jeśli ten czas reakcji jest bardzo krótki, to znaczy, że zawodnik oszukiwał. Jeśli żużlowiec schodził poniżej pewnej wartości, to na urządzeniach, które ma sędzia zapalał się wykrzyknik, Pierwsze mecze PGE Ekstraligi w tym sezonie nie pokazały jednak jakichś anomalii. Nikt nie schodził poniżej 0,15, wykrzykników nie było.