Stanisław Chomski, trener Stali mówi wprost, że nie ma przepisów zabezpieczających kluby w razie kontuzji. W żużlu nie da się stworzyć długiej ławki Ktoś powie, że Stal mogła się zabezpieczyć i stworzyć długą ławkę. W żużlu się jednak tego nie praktykuje. Po pierwsze trudno byłoby znaleźć zawodnika, który chciałby siedzieć na ławie, bo jednak premie za punkty stanowią nawet 70 procent gaży żużlowca. Po drugie zawodników jest mało, a klasowych jeszcze mniej. Starcza, żeby skompletować 7-osobowe składy 8 drużyn PGE Ekstraligi, ale na nic więcej. Poza tym nawet jakby się udało skusić jakąś gwiazdę na bycie rezerwowym, to ciężko byłoby znaleźć w budżecie pieniądze na jej utrzymanie. Nawet przy budżecie na poziomie 20 milionów nie byłoby środków na ten cel. Teraz Stal musi liczyć na cud Stal, która jechała dobrze i miała prawo liczyć na medal, po kontuzji Andersa Thomsena (zastępuje go nieopierzony 18-latek Mathias Pollestad) musi liczyć na cud, żeby awansować do drugiej rundy play-off. Pierwszy mecz u siebie z Tauron Włókniarzem Częstochowa przegrała (41:49) i jest w najgorszej sytuacji z wszystkich przegranych. - Wszystko przez to, że zmieniono jeden przepis. Rok temu można było korzystać z zastępstwa za trzech zawodników z najlepszą średnią, teraz tylko za jednego - denerwuje się Chomski, a my wyjaśnijmy, że zastępstwo oznacza, że za kontuzjowanego żużlowca jadą koledzy z drużyny. Czterech najlepszych zalicza po jednym biegu i to jakoś minimalizuje straty. - Thomsen ma jednak drugą średnią i nie mogliśmy skorzystać z zastępstwa, a bardzo by nam to pomogło - zauważa trener Stali. Sponsorzy uciekną, jak zobaczą, że ich miliony nic nie dają - Przy wąskim rynku zawodniczym trzeba pomóc klubom przepisami. Zastępstwo to jeden z pomysłów. Można by też wprowadzić transfer medyczny. Wiele lat o tym trąbiłem i nic. I ktoś teraz powie, jak to jest, że zebrali 20 milionów i medalu nie ma. Takimi regulacjami odstraszamy sponsorów, którzy widzą, że ich kasa niczego nie gwarantuje, bo wystarczy jedna kontuzja i jest po wszystkim - analizuje Chomski. Zdaniem Chomskiego na braku rozwiązań straciła sama Ekstraliga, bo w ćwierćfinale, zamiast widowiska był mecz ze wskazaniem na jedną z drużyn. Jeżdżący bardzo przeciętnie Włókniarz niczym w Gorzowie nie zaskoczył, ale skrzętnie wykorzystał kontuzję Thomsena i jest na autostradzie do półfinału. 9 lat temu podobny dramat przeżyła Unia Tarnów Ekstraliga już takie rzeczy przerabiała. W 2014 Unia Tarnów skończyła sezon zasadniczy z 8 punktami nad drugim zespołem. A potem kontuzji doznali Greg Hancock i Martin Vaculik i Unia nie weszła do półfinału. Też miała miliony, ale w kluczowym momencie straciła najlepszych zawodników, a nie miała ich jak zastąpić. - U nas boją się przepisu o zastępstwie, bo podejrzewają, że ktoś będzie oszukiwał. Można by jednak stworzyć niezależną komisję medyczną, która stwierdzi, czy ktoś faktycznie ma problem ze zdrowiem. A przy transferze medycznym można by, chociaż otworzyć furtkę i zezwalać na jednorazowe kontraktowanie zawodników, którzy już skończyli sezon. Jak kontuzję łapie Thomsen, to Stal powinna mieć prawo wziąć żużlowca z innego klubu ze średnią nie wyższą niż ta Thomsena. To by nam bardzo pomogło - kwituje szkoleniowiec gorzowian. Dopiero przy 25 milionach można przeboleć stratę jednego zawodnika Platinum Motor Lublin też jechał w miniony weekend bez kontuzjowanego Jacka Holdera i sobie poradził, wygrywając 47:42 w Toruniu z For Nature Solutions Apatorem. Jednak Motor ma 25 milionów w budżecie. 5 więcej od Stali. To robi różnicę, pozwala na lepszą konstrukcję składu (Motor ma 5 gwiazd w kadrze i mocnego juniora na dokładkę). Jednak 25 milionów mają tylko Motor i Sparta. Inni mają nie więcej na 20 milionów. Stali pozwoliło to zbudować drużynę opartą na trzech liderach. Gdy jeden z nich wypadł, Stal przestała się liczyć.