O magii Falubazu napisano już tomy. Z powrotu zielonogórzan do PGE Ekstraligi na pewno cieszą się w Gorzowie. Ebut.pl Stal znów będzie mogła zrobić szum wokół dwumeczu z sąsiadem zza miedzy i zarobić rozpalając emocje, o których kibice zdążyli już zapomnieć, bo w sezonach 2022 i 2023 Falubazu w elicie nie było. Bez tej odrobiny magii, to się Falubazowi nie uda O radości z powrotu kibiców w samej Zielonej Górze nie będę wspominał, bo to jest oczywiste. Tak samo, jak oczywiste jest to, że Falubaz potrzebuje odrobiny magii, żeby zostać w PGE Ekstralidze na dłużej niż na rok. Napędzany miejską kasą klub wymienił po awansie dwie trzecie kadry, a jednak wciąż nie wygląda na papierze na drużynę, która za rok będzie rozstawiać ekstraligowych rywali po kątach. Nie bez magii, nie bez jakichś nadzwyczajnych zdarzeń. Ja tego oczywiście Falubazowi życzę, bo to klub szczególny i wyjątkowy. Bez względu na wszystko. Poza tym ta nowa historia jest Falubazowi potrzebna. Ileż bowiem można wspominać czasy Morawskiego i erę Dowhana. Było pięknie, ale minęło. Zielona Góra potrzebuje nowej legendy. Trochę źle, że na czele tego wszystkiego stoi prezydent miasta (uważam, że miasto nie jest od tego, żeby utrzymywać profesjonalny, zawodowy klub), ale jeśli nie ma nikogo innego, to musi wystarczyć paliwo z ratusza. Polityka w końcu zawsze wychodziła Falubazowi bokiem Kibicom Falubazowi pozostaje teraz wiara w to, że ten mariaż sportu z polityką nie zakończy się źle, choć historii uczy, że to nie jest dobre połączenie. Rozczarowanie Morawskiego żużlem i Falubazem zaczęło się, gdy jego ugrupowanie nie weszło do Sejmu RP. Przed głosowaniem wszystko się układało. Falubaz wygrał ostatni mecz z ROW-em Rybnik 66:24 i zgarnął tytuł. Miało być 66, bo taki numer miała lista Morawskiego. Jednak ci sami kibice, którzy tak chętnie śpiewali "We are the Cmampions" na meczu z ROW-em nie poszli do urn. Wtedy Morawski zobaczył, że to, co robi, że gwiazdy, które sprowadza na stadion, że to wszystko nie ma przełożenia. Część jego zapału gdzieś uciekła. Potem doszły inne kłopoty. W końcu Falubaz Morawskiego upadł, a w 1994 spadł do niższej ligi. Falubaz zbudowany przez Dowhana też zaczął się psuć, kiedy pojawiła się polityka, kiedy były już prezes poszedł do Senatu RP. Było sterowanie z tylnego siedzenia, potem rola udziałowcy spółki, ale to już nie było to. No i teraz mamy miasto i wybory samorządowe za pasem. Cóż, ta odrobina magii na pewno się przyda. Może starczy jej na rok, dwa, a może na kilka lat.