Z pracą trenera juniorów jest tak, że od poniedziałku do czwartku ma co robić. Zajęcia w klubie, wyjazdy na zawody młodzieżowe wypełniają plan w 100 procentach. Jeśli ktoś taki chce to łączyć z jazdą, to ma duży problem. Po czterech dniach, gdzie nie ma czasu pomyśleć o sobie, zostaje mu dzień, dwa na przygotowanie do zawodów. Praca na dwóch etatach może się dla nich źle skończyć Tak wyglądająca praca na dwa etaty bardzo szybko może się skończyć poważnymi kłopotami. Obniżeniem lotów, utratą miejsca w składzie i poważnymi reperkusjami w klubie, w którym taki ktoś jest zawodnikiem. Nic dziwnego, że Krzysztof Buczkowski swoją trenerską pracę w Grudziądzu chce zacząć bardzo bezpiecznie, bo od jednych zajęć tygodniowo. Mają się one odbywać w poniedziałek. Buczkowski nie będzie jeździł na zawody (tym ma się zająć trio Robert Kościecha, Robert Kempiński, Wojciech Żurawski), pozostałą część tygodnia będzie miał wyłącznie dla siebie. Dostał zgodę pod warunkiem, że będzie miał czas jeździć na treningi Nie wiadomo natomiast jeszcze, jak to będzie wyglądało z Grzegorzem Walaskiem, który dostał zgodę ROW-u na trenowanie juniorów Falubazu. W Rybniku nie mają żadnej wiedzy na temat tego, ile zajęć w tygodniu będzie prowadził ich zawodnik. I czy ta praca nie będzie mu przeszkadzać w zdobywaniu punktów w Metalkas 2 Ekstralidze. Jeśli w praniu wyjdzie, że Walasek nie będzie miał czasu przyjeżdżać na treningi do Rybnika, to ta jego współpraca z Falubazem zostanie zweryfikowana. ROW mocno bowiem liczy na Walaska i na to, że będzie on zdobywał 7-8 punktów w meczu. Nie mniej. Chwali się zawodnikom, że próbują pomóc swoim pierwszym klubom w szkoleniu, ale przy tym poziomie profesjonalizacji, jaki mamy, to jest bardzo karkołomne przedsięwzięcie. Może przy jednym treningu w tygodniu, jak to jest u Buczkowskiego, nie będzie to kolidowało. Inna sprawa, że w razie jakichś problemów wszystko będzie przeszkadzać. Także te jedne zajęcia z juniorami.