Od lat kibice żużlowi narzekają na słabość beniaminków w najwyższej klasie rozgrywkowej. Kiedy finał eWinner 1. Ligi dobiega końca, prezesi z PGE Ekstraligi mają już zazwyczaj zakończony proces budowy swych zespołów. Wyciągnięcie którejś z gwiazd graniczy z cudem. Rynek jest po prostu zabetonowany i właśnie dlatego spadkowiczem zostaje zazwyczaj właśnie beniaminek. Dobrze obrazują to dwa ostatnie sezony. W 2022 roku z PGE Ekstraligą pożegnała się Arged Malesa Ostrów Wielkopolski, która nie zdołała wygrać ani zremisować żadnego z czternastu spotkań. W zeszłym roku ROW Rybnik wrócił na zaplecze z zaledwie jedna - minimalną i szczerze mówiąc dosyć sensacyjną - wygraną nad Stalą Gorzów. Czasem znajdzie się jednak ktoś, kto zaatakuje betonowy rynek młotem pneumatycznym. Tego właśnie dokonał Grzegorz Leśniak, który walcząc o byt swojego zespołu musiał działać w szarej moralnie strefie. Wyciągnięcie Krzysztofa Kasprzaka dogadanego wcześniej w ZOOLeszcz GKM-ie Grudziądz, a zwłaszcza porozumianego z Unią Leszno Jasona Doyle’a wywołało całą lawinę kontrowersji. Inaczej się jednak po prostu nie dało. Motor Lublin dał im przykład Drogę beniaminkom wytoczył przed trzema laty Motor Lublin. Choć dziś to historia nieco zapomniana, to prezes Jakub Kępa z początku też musiał rozbijać plany innych zespołów. Jego kontrakt z Grigorijem Łagutą i jego późniejsze konsekwencje w wykonaniu Krzysztofa Mrozka rozniosły się w środowisku szerszym echem niż wszystkie transfery krośnian razem wzięte. Czy Wilki powtórzą wielki sukces Motoru? Przypomnijmy, że lubelacy w swym debiutanckim sezonie zajęli szóstą lokatę, rok później przesunęli się o jedno oczko do góry, a w 2021 wywalczyli już srebrny medal Drużynowych Mistrzostw Polski, do którego 2 miesiące dołożyli złoto. Większość ekspertów wróży im długoletnią dominację. Nie ma w tym nic dziwnego. Właśnie podpisali wszak kontrakt z samym Bartoszem Zmarzlikiem. Wilkom będzie o tyle trudno pójść w ich ślady, że ich aktualny skład nie daje nawet pewności utrzymania. Neutralni sympatycy sportu żużlowego i tak powinni być jednak Ukontentowani. Słabsi ekstraligowcy, Unia Leszno i GKM Grudziądz, dawno już nie czuli tak groźnego oddechu beniaminka na plecach.