Indywidualne Mistrzostwa Polski były w ostatnich latach prawdziwym rarytasem, ostatnią interesującą wielu kibiców potyczką, która rozstrzygała się w ramach jednodniowego finału. To już nie wróci. Przynajmniej nie w tym sezonie. Najlepszego żużlowca kraju poznamy w cyklu składającym się z 3 finałów, których lokalizacji wciąż jeszcze nie znamy. Kibicom się nie podoba Kto weźmie w nich udział? Zeszłoroczni medaliści, młodzieżowy mistrz kraju i biało-czerwoni uczestnicy cyklu Grand Prix. Drugą połowę uczestników ma wyłonić właśnie Porter Domofony.pl Challenge Półfinał Indywidualnych Mistrzostw Polski na Żużlu. Na liście startowej nie brakuje ciekawych nazwisk. Widnieją na niej choćby: Jarosław Hampel, bracia Pawliccy czy Bartosz Smektała. Co nie podoba się kibicom? Cóż, przede wszystkim cały nowy format. Tęsknią za jednodniowym turniejem poprzedzonym klasycznymi ćwierćfinałami i półfinałami. Żużlowi kibice nie lubią zmian, szczególnie takich mogących wpłynąć na atrakcyjność oglądania. Znowelizowany regulamin wyklucza zaś praktycznie szansę na sensacyjnego mistrza kraju w rodzaju Woźniaka czy Skórnickiego. Wszystko wskazuje na to, że wygra po prostu najlepszy, czyli zdaniem większości ekspertów niemal na pewno Bartosz Zmarzlik. Co jeszcze? W internetowych komentarzach często czytamy o pretensjach dotyczących internetowych transmisji. Wszystkie imprezy spod szyldu IMP Canal+ zamierza pokazać nie w telewizji, a za pośrednictwem swej aplikacji, której nazwa stała się zresztą sponsorem tytularnym cyklu. Gdańsk stolicą nudy No i wreszcie stadiony. Nie wiemy jeszcze jakie miasta ugoszczą finały, ale nawet lokalizacja Challenge’u budzi spore kontrowersje. Gdański tor słynie głównie z nudnych wyścigów, niewielkiej liczby mijanek, ogromnych tumanów kurzu i niesfornej koleiny na drugim łuku, która od ponad trzydziestu lat sprawia ogromne problemy pokonującym wiraż zawodnikom. Średnie warunki do przekonywania kibiców do swych racji. Mimo to, organizatorom warto chyba dać czas i szansę pokazania tego, co mają do zaoferowania kibicom. Ekstraliga U24 pokazała, że skreslane na starcie projekty mogą okazać się bardzo wartościowe. Kibicom pozostaje trzymać kciuki za to, że tym razem będzie podobnie.