Nad dyspozycją Grzegorza Zengoty rozpływają się wszyscy kibice, a także przedstawiciele mediów i eksperci. Reprezentant Fogo Unii Leszno powrócił po pięciu latach do PGE Ekstraligi w znakomitym stylu, a przecież wszyscy pamiętają, jak bliski był zakończenia kariery po upadku na motocrossie. Wówczas groziła mu amputacja nogi. - Wygraliśmy mecz, a z indywidualnego wyniku jestem zadowolony. Wszystko działało dobrze, a głowę miałem spokojną. Dzięki temu mogłem w pełni skupić się na wyścigach i to było moje trzecie spotkanie, w którym dobrze się zaprezentowałem. Oby tak dalej, bo ten poziom koncentracji chciałbym utrzymać przez cały sezon - powiedział Grzegorz Zengota. Po raz drugi w tym sezonie duet Zengota - Kołodziej podwójnie zwyciężył w 15. wyścigu dnia, przypieczętowując zwycięstwo Unii. Takiego duetu polskich seniorów zazdrości leszczynianom cała Polska. Nawet po niemrawym początku spotkania w wykonaniu leszczyńskiego zespołu, Zengota i Kołodziej ciągnęli Unię za uszy. - Musieliśmy odczytać tor i początek spotkania nie był łatwy. Wykonaliśmy korekty i zaczęliśmy odrabiać straty. Końcówka była cała po naszej myśli, bo dobrze wyjeżdżaliśmy ze startu i było nam dzięki temu łatwiej. Gospodarze znają lepiej ścieżki na tym torze i obrona przed nimi wcale nie jest łatwa - skomentował Zengota. Chciał pokonać duńskiego mistrza W pierwszym domowym spotkaniu w tym sezonie Nicki Pedersen był niepokonany. Doskonałe wyjścia spod taśmy i świetna znajomość domowego toru powodują, że pokonanie Duńczyka przy Hallera 4 to wyczyn, którym można się szczycić. - Nie ukrywam, że liczyłem na to, że uda mi się dziś z Nickim wygrać. To trudny rywal i przywieźć go za swoimi plecami, to nie jest łatwy kawałek chleba. Tym bardziej, kiedy jest na domowym torze - mówi Zengota. Kibice go kochają Grzegorz Zengota to jedyny zielonogórzanin, który w Lesznie wzbudza aż taką sympatię. Po każdym meczu Zengota obrzucany jest przez fanów biało-niebieskimi szalikami, a niedługo jego kolekcja będzie bardziej okazała, niż niejednego kolekcjonera. - Mam już trzy albo i cztery szaliki. Zbieram je i odkładam. Zobaczymy ile się ich nazbiera pod koniec sezonu. Te szaliki to dla mnie symbol dobrego rezultatu i zwycięstwa Unii Leszno, więc cieszę się, że kibice tak reagują. Doceniam takie gesty - zakończył Grzegorz Zengota.