Lebiediew sam wymieniany był w gronie zawodników mogących liczyć na dziką kartę. Dobrze poszło mu w toruńskiej rundzie, w której startował jako rezerwowy. Nie doczekał się jednak takiej szansy - Czy było za co mi dawać tę dziką kartę? Nie widzę żadnych powodów by organizatorzy mieli mi ją przyznać - szczerze ocenił swoje osiągi przed kamerami podczas internetowej transmisji z turnieju Speedway German Masters. Lebiediew mówi o Polaku! Nie oznacza to jednak bynajmniej, że Łotyszowi podoba się taka polityka włodarzy Discovery. - Każdy spoza tej szóstki będzie jeździł dalej w cyklu. To przecież jest jakieś dziwne. Mi się wydaje, że sposoby przyznawania dzikich kart są nieprawidłowe. Mimo, że utrzymuje się czołowa szóstka to tak dzikie karty zabierają kibicom emocje - stwierdził - Są zawodnicy, którym te przepustki się należały, którzy mieli pecha w przeciągu sezonu - dodał jednak od razu. - Jako pierwszy do głowy wpada mi Martin Vaculík, który przed kontuzją był na podium i jechał bardzo dobry sezon a niestety wypadł na kilka rund i jemu faktycznie ta dzika karta się należała. Nie będę też wymieniał nazwisk tych, których bym zmienił. Moim zdaniem dzika karta należała się Januszowi Kołodziejowi, któremu zabrakło punktu by wygrać Mistrzostwo Europy. Pokazał super sezon w Polsce, tak samo Dominik Kubera. Za nim też świetny sezon gdzie pokonywał prawie każdego zawodnika. To jest po prostu światowa czołówka. I ich nie ma w cyklu. Rasmus Jensen, też ciekawe nazwisko, które mogłoby zaistnieć w cyklu i dodać mu świeżości - wyliczał. - Jest dużo zawodników, którzy zasługiwali na szansę. Ci, którzy nie zmieścili się w czołowej szóstce by mieli trochę odpoczynku. Musieliby też zawalczyć do niego przez eliminację - zauważył. To prawdopodobnie pierwsza oficjalna wypowiedź zawodnika, w której potwierdza on opinie większości środowiska. Być może teraz takie poglądy dotrą do decydentów.