Już w tym roku mieliśmy niesamowitą walkę o Bartłomieja Kowalskiego, który tak naprawdę niczego w PGE Ekstralidze jeszcze nie pokazał, a jednak był bardzo łakomym kąskiem. Jeździł po klubach, podbijał oferty, w trzech miejscach się dogadał, a w czwartym podpisał. Wylała się na niego wielka krytyka. Po części uzasadniona, bo choć robił coś do czego miał pełne prawo, to jednak grał nie fair. Nie był szczery w żadnym klubie poza Betard Spartą Wrocław, gdzie ostatecznie wylądował. Kontrakt ma taki, że bez większego problemu powinien zarobić milion złotych. Mówimy o żużlowcu, który w elicie z bonusami zdobył... 10 punktów. Kto wie, czy jesienią podobne pieniądze nie będą oferowane Wiktorowi Przyjemskiemu. Jeśli Abramczyk Polonia nie awansuje do PGE Ekstraligi, to chyba tylko cud utrzyma go w Bydgoszczy. Chłopak fenomenalnie wszedł do ligi, a przed nim jeszcze pięć lat startów w kategoriach młodzieżowych. To ogromny atut. Przyjemski do zainteresowania ze strony innych klubów podchodzi spokojnie, ale ma świadomość tego, że np. Motor Lublin bardzo chciałby go mieć u siebie. Nikogo nie zdziwi, jeśli za kilka miesięcy 17-latek będzie miał propozycję kontraktu na poziomie np. 800 tysięcy za przygotowanie i 7500 za punkt. To byłby rekord, jeśli chodzi o juniorów. Kto w PGE Ekstralidze będzie w największej potrzebie? Betard Sparta ma Kowalskiego, którego czekają jeszcze dwa lata na juniorce. Jeśli założymy, że się sprawdzi, to jedno miejsce we Wrocławiu mają przez jakiś czas bezpieczne. Pytanie, co z drugim. Michał Curzytek jest chimeryczny, lepsze występy przeplata słabszymi. Przed nim też dwa lata w kategorii młodzieżowej. Jeszcze większy problem mają w Lublinie, bo tam Wiktor Lampart kończy już wiek juniora, a Mateuszowi Cierniakowi zostały jeszcze dwa lata. Mówi się, że to właśnie Motor jest w stanie wyłożyć największą kasę za juniora na sezon 2023. W Gorzowie sytuacja uzależniona jest od tego, czy sprawdzi się wielki talent, Oskar Paluch. Jeśli tak, może stworzyć parę na kilka lat z Mateuszem Bartkowiakiem. Jeśli nie, trzeba będzie szukać innych rozwiązań. Unia Leszno ma Damiana Ratajczaka, który miejsce w składzie ma pewne, ale dalej jest wielka niewiadoma. W Lesznie raczej jednak kupować nie chcą, bo od lat świetnie szkolą. Poza Ratajczkiem jednak wielkich talentów nie widać. We Włókniarzu jeszcze przez rok będą mieć bombową parę Miśkowiak-Świdnicki. To jeden z najlepszych juniorskich duetów w historii PGE Ekstraligi. W klubie upierają się, że nikogo z zewnątrz na przyszły rok ściągać nie będą i pojadą parą Kajetan Kupiec-Franciszek Karczewski. Duże ryzyko, ale godne pochwalenia. Apator ma Krzysztofa Lewandowskiego, który dobrze rokuje, choć końcówkę sezonu miał już słabszą. To jednak dopiero 17-letni zawodnik. Karol Żupiński daje powody do niepokoju i wydaje się, że sezon 2022 będzie dla niego absolutnie kluczowy. Jest też utalentowany Mateusz Affelt. GKM od lat boryka się z problemami wśród młodzieżowców, ale tym razem może być względnie spokojny. W klubie jest kilku całkiem dobrze zapowiadających się chłopaków, takich jak Seweryn Orgacki, Wiktor Rafalski czy Kevin Małkiewicz. Liderem formacji ma być Kacper Łobodziński. Beniaminek z Ostrowa z kolei o juniorów na chwilę obecną może być absolutnie spokojny. Każdy z czwórki Szostak-Grzelak-Krawczyk-Poczta ma talent, a najstarszy z nich kończy w tym roku dopiero 19 lat.