Przez kilka ostatnich tygodni żużlowa Polska żyła sagą transferową z udziałem 19-letniego zawodnika. Bartłomiej Kowalski był już w Grudziądzu, Toruniu i Gorzowie, a ostatecznie wylądował we Wrocławiu. We wszystkich wymienionych klubach są na niego wściekli i zniesmaczeni takim zachowaniem. Rozczarowania nie ukrywano także w Częstochowie. Wiele wskazuje na to, że większość decyzji dotyczących kontraktu podejmował ojciec zawodnika, osoba niemająca "żużlowego" doświadczenia. .- Często chłopaki na początku korzystają z pomocy ojca. Dobrze jednak, jeśli taki ojciec ma jakieś doświadczenie związane z prowadzenie kariery czy negocjowaniem kontraktów. Przeważnie jak tak spojrzymy w przeszłość, aż takich błędów nie było. Są jednak takie przypadki jak ten z Kowalskim czy parę innych, w których wyraźnie widzimy, że warto te rozmowy kontraktowe profesjonalizować. Wiadomo, że każdy chce zarobić jak najwięcej i to jest normalne - tłumaczy nam Jacek Gajewski. Bartłomiej Kowalski z nauczką dla siebie i innych Nasz rozmówca zauważa bardzo ciekawą rzecz. Dużym problemem dla zawodników jest mówienie "tak" zdecydowanie zbyt wcześnie. Nie zakładają oni tego, że gdzieś indziej mogą dostać lepszą propozycję. - Jeżeli zainteresowanie zawodnikiem wyraża kilka klubów, to szuka się najczęściej takiego, który da najwięcej. W przypadku Kowalskiego popełniono błędy. Czasami zbyt wcześnie otoczenie żużlowca mówi "tak". Z tego potem niezręcznie się wycofać. W takich sytuacjach powinni się pojawiać jednak ludzie, którzy mają doświadczenie, są obyci w tego typu rozmowach. Menedżer jest w stanie w przemyślany sposób takie rozmowy przeprowadzić. - Największe straty są na polu medialnym i wizerunkowym. O Bartłomieju przez wiele tygodni pisano raczej mało pozytywnie, a przekaz ze strony samego zawodnika i jego ojca nie były w stanie się przebić. Ich zachowanie nie było na pewno świadome. Wyszedł brak wiedzy i doświadczenia. Pewnie po raz pierwszy byli w takiej sytuacji. Wszyscy ludzie przecież idąc do nowej pracy chcą zarobić jak najwięcej. Sposób prowadzenia negocjacji przez otoczenie Kowalskiego nie był jednak najlepszy. To nauczka dla niego i innych chłopaków - kończy Jacek Gajewski.