Po upadku w GP Challenge Duńczyk ma nogę złamaną w dziewięciu miejscach. Czeka go bardzo długa rehabilitacja. Być może do tego by nie doszło, gdyby nie bardzo twarda banda w Szkocji. Publicznie stan zabezpieczeń w Glasgow skrytykował Szymon Woźniak, klubowy kolega Thomsena, człowiek przeważnie bardzo wyważony i powściągliwy. Niech to najlepiej świadczy o tym, jak wyglądały bandy w trakcie GP Challenge. W mediach społecznościowych pojawiły się także zdjęcia band w Scunthorpe. Nawet nie do końca wiadomo, jak to skomentować. W zasadzie na prostej są tam kawałki dykty, drewna czy czegoś w tym rodzaju. Struktura bardzo nieregularna, odstające elementy. W sam raz, żeby ścigać się na żużlu, jeżdżąc z prędkością 100 km/h i rozpychając się łokciami. Czy tam w ogóle ktoś o tym myśli? Wątpliwe. W Polsce o to dbają. Tam niekoniecznie Bandy na polskich torach są w zasadzie najwyższej możliwej jakości. Rzadko zdarza się, by zawodnicy odnosili urazy po uderzeniu w dmuchane poduchy na łukach. Oczywiście gorzej jest na prostej, ale tam już dmuchanych band być nie może. Próbowano takich rozwiązań w innych rozgrywkach, ale przynosiło to więcej szkody niż pożytku. Zawodnicy groźnie upadali, zahaczając o bandy z powodu braku miejsca. Jeden z drugoligowych żużlowców opowiada nam o torze, na którym w zeszłym roku odbyła się ważna międzynarodowa impreza i generalnie co roku wiele razy zjeżdża tam sporo znanych zawodników. - Z bandy na prostej wystają druty i gwoździe. Zapytałem miejscowych, co zamierzają z tym zrobić. Oni na to, że nic. Mam omijać te gwoździe. Jakieś pytania? - śmieje się. My w zasadzie także chyba żadnych pytań nie mamy. Czytaj też:Puściły mu hamulce. Wskazał winnych dramatu kolegiOto sekret ich sukcesu. To może dać im awans