Kacper Gomólski to przykład jednego z najbardziej spektakularnych zjazdów w dół, jeśli mówimy o talentach polskiego żużla. Niegdyś seryjnie zdobywający medale za czasów juniorskich, a dziś mocno przeciętny senior w... drugiej lidze. To go zaskoczyło Jakiś czas temu informowaliśmy, że Kacper Gomólski nie otrzyma zapewnienia o pewnym składzie w przyszłym sezonie. Wszystko z racji tego, iż w Gnieźnie zakontraktowano sześciu seniorów. Polak miał za to zająć miejsce w sztabie szkoleniowym, bo od niedawna ma takie uprawnienia. Wychowanek Startu jednak wszystkiemu zaprzecza. - Widziałem to. Ja oczekującym?! Nie wiem czyje to są słowa. Jeśli tak prezes klubu powiedział, to oczywiście ma prawo do swojego zdania. Ja mam zupełnie inne plany na następny sezon - mówi w Tygodniku Żużlowym. 30-letni zawodnik dwa ostatnie sezony spędził w drugiej lidze. Z perspektywy czasu jest to zaskakujące, bo jeszcze jako młodzieżowiec miał o wiele wyższe aspiracje. Jeśli teraz wypadłby ze składu drugoligowca, to byłby to rychły koniec jego kariery. - Nie biorę tego pod uwagę. Prawdopodobnie za rok o tej porze, czyli jesienią 2024 roku, nie będzie już takich słów o mnie i jakichś wątpliwości. Plan jest jasny. Chcę pokazać, że Kacper Gomólski żyje, potrafi się skutecznie ścigać i ma się dobrze. Tym bardziej, że w końcu będę przystępował do przygotowań zimowych jako zdrowy zawodnik - tłumaczy. To dlatego był tak słaby Szczególnie miniony sezon całkowicie nie poszedł Gomólskiemu po myśli. Jego średnia biegowa wyniosła 1,638. Jest to bardzo przeciętny wynik, a na domiar złego jego zespół przegrał walkę o awans w finale z Texom Stalą Rzeszów. - To jest nieodpowiednio przepracowana zima. Miałem operację w październiku. Pod koniec miesiąca miałem już zakażenie w kolanie i kolejne operacje. Tak zacząłem przygotowania do sezonu. To mi zmieniło plany. Dobrze, że w ogóle miałem wyprost tej nogi i zgięcie. Druga operacja wszystko to zepsuła i zaczęło się od nowa. Efekty było widać na torze - kończy.