Kiedy po jedenastu wyścigach grudziądzanie przegrywali różnicą ośmiu punktów, wszyscy myśleli, że jest już po meczu, a Włókniarz odniesie gładkie zwycięstwo. Przebieg spotkania właśnie to zwiastował. Taki rezultat szokował, bo fatalnie w meczu spisał się Jakub Miśkowiak, a Włókniarz miał seniorską lukę. Niezdolny do jazdy okazał się Kacper Woryna. Nikt nie ma wątpliwości, że z wychowankiem ROW-u Rybnik częstochowianie odnieśliby zwycięstwo. Nieporadność sztabu GKM nie wykorzystał idealnej okazji, by pokonać częstochowian. Akurat w tym spotkaniu wiele nie trzeba było. Pedersen znów ciągnął swój klub za uszy, ale przy takiej postawie reszty zespołu GKM nie ma co liczyć na wymarzone play-offy, a wątpię, by Wadim Tarasienko mocno zmienił układ sił w zespole, choć z pewnością będzie wartością dodaną do drużyny. Najgorzej wypadł jednak sztab GKM-u. Do teraz nie mogę dojść do siebie po "fantastycznej" rezerwie taktycznej w 10. biegu. Na parę częstochowskich juniorów grudziądzanie postanowili posłać w bój Pedersena w miejsce Szczepaniaka oraz awizowanego Czugunowa. Oczywiście GKM ten wyścig wygrał podwójnie, ale nie ulega wątpliwości, że mógłby wygrać ten bieg nawet bez szalonego Duńczyka. Wyeksploatowanie się z Pedersena doprowadziło GKM do podwójnej porażki w 11. wyścigu, a to tam było miejsce na harce taktyczne i puszczenie Duńczyka w miejsce Szczepaniaka. 10. bieg był idealnym przykładem na puszczenie awizowanej pary i nadanie polecenia z parku maszyn, że lepszym wynikiem będzie zwycięstwo 4:2, niż 5:1, by zachować możliwości taktyczne właśnie na 11. bieg. Grudziądzanie postanowili inaczej rozegrać ten mecz i nie ulega wątpliwości, że zremisowali wygrane spotkanie, choć z początkowa faza meczu nie zwiastowała jakichkolwiek punktów dla podopiecznych trenera Janusza Ślączki. GKM może pluć sobie w brodę, bo gdyby nie błędy taktyczne, końcówka meczu mogłaby być ich.