Wiecznie czwarty. Tak często mówiło się o Janowskim, który od wielu lat jest w ścisłej światowej czołówce i potwierdza to wynikami nie tylko w Grand Prix, ale także w lidze polskiej czy szwedzkiej. Tym bardziej dziwne wydawało się to, że w stawce najlepszych na świecie nie jest w stanie skończyć na podium. Kilka razy był czwarty, zdarzało mu się przegrywać medal w ostatnim biegu ostatniego turnieju. Wiele wskazywało na to, że tego medalu po prostu się nie doczeka. Do Torunia jechał bardziej z myślą o tym, by obronić miejsce w czołowej szóstce, a nie zdobyć medal, choć strata nie była duża. Przed nim byli jednak świetnie jadący ostatnio Robert Lambert i Daniel Bewley, a także Patryk Dudek. Janowski potrzebował swojego dobrego występu oraz kiepskiego występu tej trójki. Dużo czynników musiało zagrać jednocześnie. Ale to się wydarzyło i po biegu półfinałowym Janowski mógł świętować. To był dla niego trudny rok Maciej Janowski zdobył medal w sezonie, który dostarczył mu wielu emocji, nie tylko tych pozytywnych. Wiosną przeżył rodzinną tragedię. W lidze jego zespół rozczarował, kończąc zmagania bez medalu. Wydawało się, że w GP znowu skończy się na planach. - Nawet nie wiem, co powiedzieć. To był dla mnie istny rollercoaster. Przylgnęła do mnie ta czwarta pozycja przez ostatnie lata. W końcu udało się odczarować - mówił Janowski, który był tym wszystkim wyraźnie wzruszony. Dodał też, że wcale nie zamierza spocząć na laurach. Jak na żużlowca 31 lat to wcale nie jest tak dużo, więc może równie dobrze zdobywać medale co rok. - Na razie muszę ochłonąć. To dla mnie naprawdę wielka chwila. Jestem jednak w GP po to, by wygrywać i wciąż chcę zostać mistrzem świata - stwierdził. Za rok Janowski oczywiście także pojedzie w cyklu GP. Wraz z nim Bartosz Zmarzlik i Patryk Dudek. Polacy będą jak zwykle w gronie faworytów.