Psucie rynku to najczęściej pojawiający się komentarz dotyczący transferu Bartłomieja Kowalskiego do Betard Sparty Wrocław. W ostatnich dniach o 19-letniego juniora, który w tym roku zdobył raptem 8 punktów i 2 bonusy w PGE Ekstralidze, biły się trzy kluby: wspomniana Sparta oraz ZOOleszcz GKM Grudziądz i Moje Bermudy Stal Gorzów. Właśnie dlatego, z racji dużego zainteresowania, Kowalski dostanie fortunę, o jakiej mistrz świata Bartosz Zmarzlik mógł dwa lata temu pomarzyć. 19-letni Bartosz Zmarzlik mógł pomarzyć o kasie, jaką dostał Bartłomiej Kowalski Bartosz Zmarzlik mając tyle lat, co Kowalski, miał ze Stalą Gorzów kontrakt na poziomie 200 tysięcy złotych za podpis i 2,5 tysiąca złotych za punkt. W sezonie, kiedy był 19-latkiem, zdobył 175 punktów z 12 bonusami. Zarobił z tytułu premii 467 tysięcy 500 złotych. Razem z kwotą za podpis miał niecałe 700 tysięcy. Bartłomiej Kowalski będzie miał nie mniej niż 550 tysięcy złotych za podpis i 5,5 tysiąca złotych za punkt (według jednego z naszych informatorów stawka dla juniora ma być wyższa: 650 tysięcy za podpis i 6 tysięcy za punkt). Kowalski przy 100 punktach zarobi więcej niż Zmarzlik w jego wieku przy wystrzałowym sezonie. 100 punktów u Kowalskiego będzie wynikiem przyzwoitym, ale nie wystrzałem. Zakładając, że Sparta pojedzie w play-offach i zawalczy o medale, Kowalski będzie miał 20 spotkań do odjechania. Wystarczy mu średnia 5 punktów na spotkanie. Bartłomiej Kowalski, czyli najdroższy nastolatek w żużlu Takiej fortuny jak Bartłomiej Kowalski nie dostał dotąd żaden junior. Tego jeszcze w polskim żużlu nie było. Wspomniany 2-krotny mistrz świata Bartosz Zmarzlik dopiero w sezonach 2018 i 2019 miał kontrakt na poziomie pół miliona za podpis i 5 tysięcy za punkt. A przecież w 2018 został wicemistrzem świata. Miał już też na koncie brązowy medal w Grand Prix. Kowalski pod względem sportowych osiągnięć nie dorasta tamtemu Zmarzlikowi do pięt. W tym roku i w przyszłym Bartosz Zmarzlik zarobi miliony, ale mocno sobie na to zapracował. Batłomiej Kowalski jeszcze niczego nie osiągnął, a dostał pieniądze, o jakich nastolatek mógł w żużlu dotąd pomarzyć. Bartłomiej Kowalski ma szczęście, że kluby nie szkolą Oczywiście nie jest winą Bartłomieja Kowalskiego, że ma kontrakt życia. Żużlowiec ewidentnie skorzystał na tym, że jego transfer miał dla kilku klubów znaczenie i zmieniał układ sił. Sparta Wrocław kupując juniora, wyrasta na murowanego kandydata do złotego medalu, bo jeszcze kilka dni temu wszystkie media pisały, że Sparta będzie miała kłopot z młodzieżowcami. Stal Gorzów, której Bartłomiej Kowalski wymknął się z rąk, może przez stratę tego zawodnika nie zakwalifikować się do czwórki. A już GKM Grudziądz, bez Kowalskiego, zdecydowanie zmniejszył swoje szanse na start w play-offach 2022. Oczywiście to wszystko papierowe kalkulacje. Bartłomiejowi Kowalskiemu pomogło też to, że kluby nie przykładają się do szkolenia. Fogo Unia Leszno jest pod tym względem fabryką, ostatnio dużo robi pod tym względem Eltrox Włókniarz Częstochowa, ale pozostali wypadają średnio. Kiedy więc trzeba łatać dziury w składzie, to niektórzy szaleją ponad miarę. GKM Grudziądz oferował Kowalskiemu 600 tysięcy złotych za podpis i 6 tysięcy za punkt, ale był gotów dać więcej. Pewnie w GKM uznali, że warto teraz dołożyć 100, 200, czy nawet 300 tysięcy, bo potem można zarobić na play-offach. Nie sposób tez pominąć wątku wielkiej kasy, jaka pojawiła się w PGE Ekstralidze. Od przyszłego roku obowiązuje nowy telewizyjny kontrakt i kluby dostaną po 6 milionów złotych. To też powoduje, że z kieszeni niektórych prezesów pieniądze wychodzą łatwiej. Jeden z działaczy napisał nam jednak, że jest załamany, bo co on teraz powie swoim juniorom, którym płaci po 200 tysięcy złotych za podpis. Bartłomiej Kowalski ma od nich trzy razy więcej, a wyniki osiąga gorsze.