Boxall nie jest wybitnym żużlowcem i przeciętny kibic może nawet wcale go nie kojarzyć. Z marnych szans na większą karierę najpewniej zdaje sobie sprawę też sam zawodnik, który robi wszystko, by nie pozostać anonimowym, ale niestety nie ma to większego związku z uprawianą przez niego dyscypliną. Steve po raz drugi został zawieszony, ponieważ nie przeszedł kontroli na obecność środków dopingujących. A dopiero co wrócił po innym zawieszeniu. Jednym słowem, w karierze Boxalla jest zdecydowanie więcej pauzy niż samej jazdy. W 2018 roku ten żużlowiec dostał karę, bo odmówił w ogóle poddania się kontroli antydopingowej. Wcześniej też miał przerwę od jazdy. Zdążył pojechać jeden mecz, by znów przez długi czas oglądać żużel jako kibic. Teraz po raz kolejny się wygłupił, bo badania jednoznacznie wskazało, że nie był "czysty". Tym samym można mieć przekonanie graniczące z pewnością, że odmowa sprzed kilku lat była podyktowana świadomością prawdopodobnego wyniku tego badania. Zapewne wtedy także Boxall był nie fair wobec rywali. Wielka Brytania to kraj niegrzecznych chłopców Oczywiście Boxalla nie można określać po prostu niegrzecznym, bo tu już mamy do czynienia ze zwykłym oszustem. Brytyjczycy na przestrzeni lat mieli jednak kilku zawodników, którzy raczej na ministrantów by się nie nadawali. Tym najlepszym sportowo oczywiście był i jest Tai Woffinen, trzykrotny indywidualny mistrz świata. Teraz już 33-letni żużlowiec i tak się uspokoił, może trochę dojrzał. Wcześniej jednak korzystał z życia pod każdym względem, o czym zresztą oficjalnie powiedział w swojej biografii. Nie jest on jednak jedynym takim przypadkiem w najnowszej historii brytyjskiego żużla. Ciekawym przypadkiem był także Lewis Bridger, wielki talent który wręcz kochał wywoływać różnego rodzaju afery. Wielokrotnie miewał kłótnie, a nawet bójki z rywalami. Kończył i wznawiał karierę. W 2021 roku oficjalnie już na zawsze (choć u niego niczego nie można być pewnym) zjechał z toru. Poszedł mocno w kulturystykę i obecnie absolutnie nie przypomina żużlowca, bo zdecydowanie bliżej mu do Mariusza Pudzianowskiego. Gdyby jednak któregoś dnia oświadczył, że znów zamierza się ścigać, nikt nie byłby specjalnie tym zdziwiony.