W sierpniu 2022 podczas półfinałowego spotkania 1. Ligi pomiędzy Falubazem Zielona Góra a Abramczyk Polonią Bydgoszcz Miedziński miał straszny upadek, po którym toczyła się walka o jego życie. Wprowadzono go w stan śpiączki farmakologicznej. Rokowania naprawdę nie były dobre. Miedziński jednak kolejny raz pokazał niesamowity charakter sportowca, wyszedł z tego, czuje się dobrze i chce wrócić na tor. Dostał już zresztą zgodę i pozostaje mu do zrobienia jedną rzecz. Tak jak ostatnio pisaliśmy, musi przejść obowiązkowe badania dla zawodników powyżej 35. roku życia. Miedziński w tym roku ma 38 lat. Jest jednak w dobrej formie fizycznej, nie zapomniał jak się jeździ na żużlu. Wydaje się zatem, że to formalność, po której już tylko od niego samego będzie zależało to, co dalej zrobi. Podczas sobotniego meczu zdradził jednak sporo na ten temat. Powiedział rzeczy dla wielu dość zaskakujące. Miedziński jeszcze nie siedział na motocyklu Adrian Miedziński powiedział, że od momentu upadku nie miał jeszcze styczności z motocyklem żużlowym. - W tym roku na nim nie siedziałem. Moje całe życie to żużel i nie jest łatwo tak po prostu patrzeć, jak inni jeżdżą, a ja nie. Serce kłuje - komentował. - Wrócę, jeśli będę czuł się w stu procentach przygotowany do tego. Przeszedłem badania, sprzęt mam. Na razie jednak podchodzę do wszystkiego na spokojnie. Tutaj śpieszyć się nie można - zauważył. Na jego decyzję z pewnością czekają w wielu klubach. Już w pierwszej kolejce widać, kto i gdzie byłby ewentualnym kandydatem do utraty miejsca w składzie. Miedziński to tak doświadczony zawodnik, że każdy ma świadomość jego dużych możliwości, nawet po tak koszmarnym upadku. Sam żużlowiec zdecyduje teraz, co dalej. Widać jednak, że podchodzi do tematu racjonalnie, nie działa pod wpływem emocji. Jest świadom tego, że już raz śmierć oszukał.