Zimowe kurtki oraz czapki wcale nie pomagały. Na stadionie w Lesznie było tak zimno, że wielu kibicom odmarzały dłonie. Jak wskazuje prognoza pogody portalu Interia.pl 8 kwietnia, czyli w terminie 1. Kolejki PGE Ekstraligi w Lesznie termometry wskażą 11 stopni Celsjusza. Aż o 10 więcej niż w miniony wtorek, gdy leszczynianie zmierzyli się w meczu sparingowym ze Stalą Gorzów. Czy zatem jest w ogóle jakikolwiek sens jazdy w takim sparingu, skoro silniki i tak inaczej pracują podczas cieplejszych dni? - Nie jest pewne, że jak przyjdzie mecz ligowy, to będzie 10 stopni więcej. Widzimy, że z tygodnia na tydzień temperatura się zmienia. Trzeba być gotowym na każde warunki. Uważam, że jest sens jazdy w takiej temperaturze. W zeszłym roku pierwsza kolejka odbywała się przy 4 stopniach. Myślę, że jak w dzień będzie 12 stopni, a mecz jest o 20:30, to pod wieczór temperatura wyniesie około 5 stopni. Warto próbować startów i sprawdzać sprzęt w tych godzinach - stwierdził jednoznacznie Damian Ratajczak. Upadł, bo brakuje mu jazdy We wspomnianym sparingu Ratajczak zaliczył upadek, wynikający z jego błędu. Na całe szczęście reprezentantowi Fogo Unii Leszno nic się nie stało. Szkolny błąd spowodowany był brakami w jeździe. - Trochę jazdy mi brakuje. Zanotowałem na sparingu upadek, ale jestem cały. Poodzierałem się tylko trochę. Do ligi mamy półtora tygodnia, więc myślę, że będę w pełni gotowy do startów. Mam zdartą skórę na lewej ręce, ale to normalnie w żużlu - skomentował Ratajczak. Wierzy w nowy silnik Podczas przerwy zimowej Damian Ratajczak doposażył swój warsztat w nową jednostkę napędową. Junior leszczyńskiego zespołu niezmiennie pozostaje wierny współpracy z Ryszardem Kowalskim. Przedsezonowe testy (z wyjątkiem ostatniego sparingu ze Stalą) udowodniły, że w nowym silniku drzemie spory potencjał. - Mam nowy silnik od Ryszarda Kowalskiego - potwierdza nam Damian Ratajczak.