Trener Fogo Unii załamuje ręce, bo ma pół zespołu na L4. Bez Janusza Kołodzieja, Chrisa Holdera, Grzegorza Zengoty, czy nawet Nazara Parnickiego trudno marzyć o wygranych. To, co jest dramatem szkoleniowca, wcale jednak nie musi martwić księgowej klubu. Unia Leszno jedzie ekonomicznym składem Unia jedzie bardzo ekonomicznym składem, który wstydu nie przynosi, a jak na ekstraligowe warunki kosztuje bardzo mało. Weźmy na tapet piątkowe spotkanie z mistrzem Polski Platinum Motorem Lublin. Unia przegrała 38:52. Wynik niezły biorąc pod uwagę kadrowe braki, a kasę też udało się zaoszczędzić. Tak zawodnicy Unii punktowali: Bartosz Smektała 14+1 Jaimon Lidsey 13+3 Damian Ratajczak 8 Antoni Mencel 2 Hubert Jabłoński 1 W składzie byli jeszcze Adrian Miedziński (nie zdobył punktu) i James Pearson (nie jechał). Stawki za punkt zawodników, którzy jechali z Motorem, wynoszą: Smektała 6500 złotych Lidsey 5500 Ratajczak 3500 Mencel 2000 Jabłoński 2000 Takie faktury wystawią zawodnicy Unii za ostatni mecz A zatem klub dostanie faktury na: 97,5 tysiąca od Smektały 88 tysięcy od Lidseya 28 tysięcy od Ratajczaka 4 tysiące od Mencela 2 tysiące od Jabłońskiego Razem daje to 229,5 tysiąca złotych, więc można chyba zaryzykować stwierdzenie, że Unia miała szczęście w nieszczęściu. Najdrożsi nie jechali, dramatu wynikowego nie ma, a klub, który normalnie zapłaciłby za taki mecz blisko 300 tysięcy, zaoszczędził 70 tysięcy. Dla porównania dodajmy, że Motor za ten sam mecz (za 56 punktów z bonusami) zapłacił ponad 400 tysięcy. Nieco więcej niż zakłada norma. Bo choć średnia za punkt w Ekstralidze wynosi 7 tysięcy, to w Motorze jest ona delikatnie zawyżona przez Bartosza Zmarzlika. On sam za mecz w Lesznie skasował 180 tysięcy, bo ma za punkt 15 tysięcy.